Wczytuję dane...
KOD: 978-83-246-3855-0
Autor: Tobiasz Maliński
EAN: 9788324638550
Koszt wysyłki od: 9.90 PLN
Wydawca: One Press

Wprowadzenie do książki

Dlaczego Twój makler wolałby, żebyś TEGO nie wiedział?

     Długo zastanawiałem się nad tytułem dla tej książki. Jej koncepcję nosiłem w głowie już od pewnego czasu, jednak był to zbiór nieskonkretyzowanych idei. Wiedziałem mniej więcej, o czym chcę pisać, ale nie wiedziałem, jak dokładnie podejść do tematu. Pewnego dnia, gdy siedziałem przed komputerem i wykonywałem rutynowe czynności, które zazwyczaj robię rankami, doznałem małego olśnienia. Można to nazwać natchnieniem, inspiracją lub czymkolwiek innym. Abstrahując od nazewnictwa, wpadł mi do głowy pomysł zaprezentowania w tej książce zagadnień, które w niej zawarłem. Ogólnie można powiedzieć, że jej ideą przewodnią jest chęć zaprezentowania świata inwestycji takim, jakim jest : n w rzeczywistości. A jaki jest? Tego dowiesz się z kolejnych rozdziałów. Na razie chcę, żebyś wiedział, Czytelniku, że świat inwestycji, szczególnie giełdowych, różni się diametralnie od jego obrazu nakreślonego przez media i branżę finansową. Tak naprawdę prawdziwy świat inwestycji jest jego dokładnym przeciwieństwem.
   Postanowiłem nadać książce dość przewrotny tytuł, z którego nie wynika wcale, że maklerzy papierów wartościowych mają niecne intencje. W rzeczywistości oni sami nie mają o wielu rzeczach pojęcia. Oczywiście podobnie jak istnieją różne charaktery ludzkie, istnieją też różni maklerzy — jedni są bardziej dociekliwi, inni mniej. Niemniej muszą oni posiadać pewien poziom wiedzy — jednakowy, wymagany państwowymi egzaminami. Jest to jednak tylko minimum, które stanowi wyłącznie wstęp do dalszej edukacji. Maklerzy działają oczywiście w dobrej wierze — tylko czyjej? Czasami odnoszę wrażenie, że instytucji, dla których pracują, a nie swoich klientów. Zgodnie z tym, co napisałem — istnieją różni maklerzy — ci bardziej i mniej zorientowani, ci działający z gruntu świadomie oraz tacy, którym zdarza się coś zataić, ale robią to przypadkiem, nie zdając sobie z tego sprawy. Muszę jednak w tym miejscu wyjaśnić pewną wątpliwość, bo wysunięta przeze mnie teza jest niesamowicie kontrowersyjna i mogłaby wzbudzić sprzeciw różnych środowisk (nie tylko maklerskich). Pisząc o „zatajeniach”, mam na myśli tzw. trzymanie tylko dla siebie wiedzy z zakresu filozofii inwestowania. Maklerzy nie mogliby zatajać informacji, do udzielania których są zobligowani — czy to przepisami prawa, czy to normami panującymi w branży. Niemniej maklerzy, nie tylko zresztą oni, modelują rzeczywistość finansową na korzyść instytucji, w których pracują — świadomie bądź nie. Nie jest to oczywiście przestępstwem, lecz prostym, aczkolwiek skutecznym, zabiegiem nastawionym na zysk. Zabiegiem o zabarwieniu czysto marketingowym.
   Instytucje finansowe zarabiają na swoich klientach. Każda robi to w trochę inny sposób:

  • Zakłady ubezpieczeniowe zarabiają, gromadząc składki ubezpieczonych oraz ograniczając poziom wypłaty odszkodowań — im więcej składek taki zakład zgromadzi oraz im lepiej zarządza ryzykiem, tym więcej zarabia.
  • Banki z kolei zarabiają na działalności kredytowej — prowizje, odsetki od kredytów, wszelkiego rodzaju opłaty oraz marże bankowe stanowią ich zyski.
  • Maklerzy — im częściej przeprowadzasz transakcje giełdowe, tym lepiej... dla maklerów.
  • Towarzystwa funduszy inwestycyjnych — gromadzą pieniądze pochodzące z tzw. opłat za zarządzanie aktywami oraz, czego głośno się nie mówi, z dochodów generowanych przez papiery wartościowe (odsetki i dywidendy).


    Jaki jest zatem interes branży finansowej? Jaki jest cel jej istnienia? Na pozór wydawałoby się, że jest nim ułatwienie życia klientom. Z tym akurat się zgadzam, bo banki, a raczej poprzedzający je złotnicy, przechowując złoto i wystawiając certyfikaty na składowany metal, uprościli niesamowicie życie ówczesnym ludziom. Idąc do banku, dokonując wpłaty na rachunek, a potem zlecając mnóstwo przelewów, nie musimy się martwić, do jakiej części świata mają dotrzeć pieniądze — one i tak tam dotrą — cała reszta jest na głowie banków.
    Nie wyobrażam też sobie życia bez wszelkiej maści pośredników finansowych, których zadaniem jest gromadzenie różnego rodzaju ofert produktów finansowych, spośród których klienci mogą dokonywać wyboru.     Bieganie po różnych instytucjach i samodzielne zbieranie ulotek mogłoby przyprawić o zawrót głowy. Wreszcie biura maklerskie, które w dzisiejszych czasach dosłownie za grosze oferują możliwość handlu na różnych rynkach kapitałowych — zarówno rodzimych, jak i zagranicznych — są nie do przecenienia.

   Dlaczego więc Twój makler wolałby, żebyś TEGO nie wiedział? Odpowiedź jest prosta i jednoznaczna — bo zarobiłby mniej pieniędzy. Tym maklerem jest tak naprawdę dom maklerski, bo to :a instytucja straciłaby najwięcej. Ten wniosek można by odnieść zresztą do każdej instytucji finansowej funkcjonującej w dzisiejszych czasach. W niniejszej książce ów tytułowy makler jest tak zaprawdę uosobieniem całej branży finansowej, do której się odnoszę. To pewna metafora, która jednak dobrze współgra z funkcjonowaniem inwestycji giełdowych.
    Znamy już zatem potencjalny powód „zatajania” pewnych informacji lub — jeśli wolisz — niemówienia całej prawdy — oczywiście prawdy, której ujawnianie nie jest wymuszone żadnymi regulacjami prawnymi lub dobrymi zwyczajami. Finansiści mówią zatem swoim klientom tyle, ile muszą, i nic poza tym. Bardzo czę-: nawet jeśli chcieliby powiedzieć więcej, nie mogą, bo otrzymali .z góry” tylko tyle informacji, ile potrzeba. Nie wiemy natomiast, czym jest owo „TO”, o czym tytułowy makler wolałby, żebyś nie wiedział.
   Nie chcę wchodzić tu w jakieś filozoficzne wywody, mówiąc, że „TO” jest pewnego rodzaju tao, Świętym Graalem lub kamieniem filozoficznym inwestycji, bo nie o to chodzi. Owo „TO” jest pewnym zbiorem zagadnień, jest po prostu wiedzą, której posiadanie sprawiłoby, że zacząłbyś zarabiać pieniądze głównie dla siebie, nie „karmiąc” niepotrzebnymi prowizjami finansistów. Jest to wiedza, którą można porównać do świata rzeczywistego, jaki ujrzałbyś po zdjęciu różowych okularów. Różowe okulary kojarzą się z jednej strony negatywnie, lecz z drugiej, świat przez nie postrzegany wydaje się piękniejszy. Ich zdjęcie kojarzy się zazwyczaj z bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. W przypadku inwestycji jest jednak dokładnie odwrotnie — mając założone różowe okulary, widzisz świat finansów w sposób niekorzystny dla Ciebie, zdejmując je, odkrywasz inną rzeczywistość, w której wszystko działa na Twoją korzyść.
    Celem tej książki jest wyposażenie Cię w wiedzę oraz przytoczenie przykładów z życia wziętych, co sprawi, że zaczniesz tak inwestować pieniądze, aby przynosiło to korzyść głównie Tobie, a nie innym ludziom lub instytucjom. Oczywiście Twojemu maklerowi nie do końca się to spodoba, ale... nie martwmy się tym przedwcześnie, bo nadszedł czas, żebyś w końcu zadbał o swój własny interes.

Szczegółowe Informacje

  • Autor: 

    Tobiasz Maliński

  • Liczba stron: 

    240

  • Wymiary: 

    140x208

  • Oprawa: 

    Miękka

  • ISBN: 

    978-83-246-3855-0

  • Rok wydania: 

    2012

Polecamy