Wprowadzenie do książki
Odchodzimy spełnieni O miłości i śmierci
PRZEDMOWA BERTA HELLINGERA
Książkę tę zobaczyłem dopiero, gdy była prawie gotowa, ponieważ została zaplanowana, i napisana przez Jirinę Prekop.
Nawet dokumentację wybranych przez nią ustawień ułożyła jej współpracowniczka, Annette Wolf, tak więc ja wniosłem tylko trochę uwag na koniec do kształtu dokumentacji i grafik. Chętnie przyjąłem zaproszenie Jiriny Prekop do wspólnego napisania tej książki. Obie przedstawione tutaj metody - ustawienia rodzinne i holding - przenikają się i uzupełniają, jak Irina to w sposób dobitny opisuje, a nas łączy wielki wzajemny szacunek i dążenie, aby dzieciom i rodzicom wiodło się lepiej. Dlatego życzę tej książce, aby dotarła do serc wielu rodziców i pomogła im odważyć się zaufać miłości ich dzieci oraz prowadzić je z miłością, która powoduje, że dzieci i rodzice stają się szczęśliwi.
WPROWADZENIE
Gdy skończyłam sześćdziesiąt lat, myślałam, że już niczego istotnego się nie nauczę w mojej praktyce terapeutycznej. Biorąc pod uwagę moje doświadczenie, czułam się czasem jak stuletnia psycholog. Zawsze sama wykonywałam pracę, która jest przewidziana dla dwóch, trzech osób. Gdy więc pomnoży się lata mojej pracy zawodowej przez dwa lub trzy, to z łatwością dojdziemy do stu. Proszę jednak nie myśleć, że jestem pracoholikiem. Owszem, mój zawód pochłania mnie całkowicie, lecz traktuję go jako etyczne powołanie i chciałbym pomóc ludziom okazywać sobie nawzajem miłość. Jestem szczęśliwa, że odkryłam i wypełniam to powołanie. Jest tu jednak pewne „ale" - moja skłonność, aby prawie każdy problem psychologiczny postrzegać jako wyzwanie do dociekań detektywistycznych, Nie mogę się po prostu zadowolić leczeniem zdiagnozowanych symptomów, na przykład niepokoju, za pomocą treningu autogennego. Interesują mnie przyczyny powstania danego symptomu i z pasją staram się ich dociec. Nie zaznam spokoju, dopóki nie zobaczę „miejsca zbrodni" i nie odkryję sprawcy, W ten sposób wpadłam na ślad lęków autystycznych, odkryłam topografię małego tyrana, a także niektóre przyczyny coraz częstszej nadpobudliwości u dzieci. W terapii holdingu odkryłam narzędzie, dzięki któremu można uzdrowić zaburzone więzi między związanymi ze sobą ludźmi. Efekty mojej pracy spowodowały, że mogłam odgrywać rolę wiodącej osoby nadającej kierunek tej terapii.
Niepokoiły mnie jednak pytania wciąż pozostające dla mnie bez odpowiedzi: dlaczego właśnie to dziecko nie daje się prowadzić, mimo że ma tych samych rodziców co jego dobrze wychowane rodzeństwo? Dlaczego matka właśnie w przypadku tego dziecka jest niereformowalnie niekonsekwentna? Dlaczego niektóre dzieci wydają się odporne na terapię i oporne na wychowanie? Jak to się dzieje, że pewne procesy holdingu grzęzną jak statek na mieliźnie, a miłość nie może płynąć, chociaż zarówno matka, jak i dziecko, a także małżonkowie odczuwają ogromną tęsknotę za odrodzeniem miłości, a terapeuta się trudzi? Musiałam się z tym pogodzić, że niektóre przyczyny pozostały przede mną ukryte. Nie mam narcystycznego roszczenia do wszechmocy. Mojej ambicji detektywistycznej wystarczała wiedza, który ogrodnik był mordercą, nic musiałam już wnikać w powody, które skłoniły go do czynu. Myślałam też, że są tajemnice, których nie trzeba koniecznie odkrywać i których być może nie wolno odkrywać.
Gdy już sobie wmówiłam, że wiedza zdobywana przez całe życie zaprocentuje w podeszłym wieku w mojej praktyce zawodowej i dydaktycznej, i nie będę się musiała już niczego istotnego uczyć, zostałam wyprowadzona z błędu. Potwierdziła się po raz kolejny stara, a ciągle na nowo odkrywana prawda, że człowiek uczy się całe życie. Mądry człowiek podniósł przede mną kurtynę, za którą ukryte były otoczone tajemnicą przyczyny, i wydobył je na światło. Wiedza tego człowieka niespodziewanie w/.bogaciła moją pracę o zupełnie nowy wymiar.
Nazywa się Bert Hellinger, rocznik 1925. Po studiach filozoficznych, teologicznych i pedagogicznych pracował przez szesnaście lat jako członek katolickiego zakonu misyjnego w południowej Afryce. Z tym samym oddaniem poświęcił się potem różnym metodom psychoterapeutycznym, między innymi psychoanalizie, dynamice grupowej, terapii regresywnej, analizie transakcyjnej, terapii rodzinnej i programowaniu neurolingwistycznemu. W roku 1990 poznał u mnie także terapię holdingu. W poszukiwaniu możliwie najszybszych i głęboko działających środków pomocy rozwiną! swoją własną terapię systemową.
U jej podłoża leży przekonanie, że ludzie mogą się tylko wtedy swobodnie rozwijać, gdy są dobrze związani z systemem swojej rodziny, to znaczy, gdy każdy otrzyma miejsce, które do niego należy
CO TO ZNACZY BYĆ WŁĄCZONYM DO SYSTEMU?
„System oznacza wspólnotę losu tworzoną na przestrzeni wielu pokoleń przez ludzi, którzy mogą zostać uwikłani nieświadomie w los innych członków tej wspólnoty", Kto do niej przynależy? „Do wspólnoty losu należą z reguły następujące osoby: rodzeństwo, rodzice i ich rodzeństwo, dziadkowie, czasami jeszcze któryś z pradziadków i wszyscy, którzy zrobili dla kogoś miejsce. Do tych, którzy zrobib miejsce, należą: byb partnerzy rodziców i dziadków lub quasi-małżeńscy partnerzy, na przykład byli narzeczeni, a także wszyscy, których odejście lub nieszczęście otworzyło mnym dostęp do tej grupy lub przyniosło im jakąś korzyść"'.
O WIĘZI I JEJ NASTĘPSTWACH
We wspólnocie losu wszyscy są ze wszystkimi pomazani. Najsilniejsza jest więź dzieci z rodzicami, między rodzeństwem oraz między małżonkami. Więź sprawia, że ci, którzy przyszli później, i ci, którzy są słabsi, chcą zatrzymać tych, którzy przyszli wcześniej, i tych, którzy są silniejsi, żeby nie odeszli. A jeśli już odeszli, więź sprawia, że pozostali chcą za nimi podążyć. Więź sprawia również, że ci, którzy odnieśli korzyść, chcą sic; upodobnić do tych, którzy ponieśli stratę. Dlatego zdrowe dzieci chcą się upodobnić do chorych rodziców, a niewinne maleństwa do winnych dorosłych. Więź sprawia, że zdrowi czują się odpowiedzialni za chorych, niewinni za winnych, szczęśliwi za nieszczęśliwych, a żywi za umarłych. Z więzi i wiążącej miłości bierze się panująca we wspólnocie losu rodziny i rodu nieodparta potrzeba wyrównania, Każda grupa ma pewien porządek, pewną hierarchię, która wynika z potrzeby przynależności. Jeśli na przykład dziecko próbuje odbyć pokutę za swoich rodziców albo wziąć na siebie skutki winy rodziców -jest to uzurpacja, Jednak dziecko nie zauważa tej uzurpacji, ponieważ działa pod wpływem miłości. Nie słyszy w sumieniu głosu, który je przed takim postępowaniem ostrzega. Dlatego wszyscy tragiczni bohaterowie są ślepi"2. „Istnieje głębokie przywiązanie dzieci do rodziny pochodzenia. Dziecko żyje ze świadomością: Do nich należę, chcę przynależeć i dzielę los tej rodziny, niezależnie od tego, jaki jest. Dlatego dziecko robi wszystko, żeby przynależeć do rodziny, całkowicie bezinteresownie. Ta miłość nie jest strategią przeżycia - dziecko chętnie umarłoby, gdyby mogło w ten sposób komuś pomóc - i jest sterowana przez szczególny organ postrzegania. Dziecko instynktownie wie, co musi czynić, a czego poniechać, by móc przynależeć. Organem postrzegania tego rodzaju jest sumienie".
„Tak jak osobiste sumienie czuwa nad dopełnieniem warunków więzi, wyrównania i systemowego ładu, tak też istnieje sumienie rodu lub grupy. Instancja ta jest na usługach rodu, czuwa nad tym, aby system zachowa! porządkujące prawa i mści się za wszelkie wykroczenia przeciwko nim. Sumienie rodowe nie jest przez nas uświadamiane, czyli podobnie jak w wypadku systemowego porządku, któremu służy, jest w istocie niedostępne. Najczęściej rozpoznajemy je po cierpieniu, które sprawiamy (szczególnie dzieciom), łamiąc systemowe prawa. To, w jaki sposób sumienie rodu nas z nim wiąże, ma poważne skutki. Więź sprawia, że winę i cierpienie innych osób z rodu odczuwamy jako obowiązek lub jako roszczenie i tym samym zostajemy ślepo uwikłani w cudzą winę i cudzą niewinność, w cudze myśli, troski, uczucia, w cudze spory i cele.
„Walka miłości z regułami porządku ma miejsce na początku i w zakończeniu każdej tragedii. Jest tylko jeden sposób, aby uniknąć tragicznych skutków; reguły porządku trzeba najpierw rozpoznać, a później z miłością się im podporządkować".
Zasługą Berta Hellingera jest rozpoznanie tego wyższego pola mocy, w którym za pomocą sumienia rodziny funkcjonują według porządków uwarunkowanych przez stworzenie. Odkrycia tego dokonał nie na drodze rozważań teoretycznych, ale przez praktyczne doświadczenie podczas ustawiania systemów rodzinnych. To wysokie pole mocy chętnie nazywa Wielką Duszą.
Znany biolog, Rupert Sheldrakę, określił te niewidoczne plany konstrukcyjne, według których działa stwórczy wszechświat, pojęciem pól morfogenetycznych. Możemy tu mówić o boskich planach stwórczych lub młynach bożych. Znane nam są związane z nimi pojedyncze doświadczenia. Zwłaszcza w tragediach starogreckich, sagach i starych baśniach często zajmowano się porządkami systemowymi, które popadały w chaos, i konsekwencjami mających miejsce uwikłań. Mogą nam to uzmysłowić przykłady: Za brata, któremu ojciec odmawia pochówku, Antygona daje się żywcem pogrzebać. Gdy druga żona króla nie uszanowała zmarłej poprzedniczki, i nie dala pasierbicy Śnieżce pierwszeństwa przy swoim mężu, kończy marnie, a w odpowiedzi Śnieżka chce podążyć za swoją matką.
Na podstawie wielu pojedynczych, indywidualnie przepracowanych systemów rodzinnych Bert Hellinger coraz uważniej obserwował działanie wyższego pola mocy i określi! tę prawidłowość systemowo jako „porządki miłości". Rozpoznał zarówno zaburzające, jak i uzdrawiające siły i mógł je coraz bardziej klarownie opisywać. Na okładce jego płyty CD Ciało i dusza, życie i śmierć, psychoterapia i religia napisał: ,We wcześniejszych wykładach pobrzmiewało już oddziaływanie Wielkiej Duszy, ale od tego czasu, zarówno w życiu, jak i w psychoterapii doświadczałem jej i rozmyślałem o niej jeszcze szerzej. Najnowsze wykłady prowadzą do granic, których nie wolno mi już przekroczyć. Ale zapraszam Państwa do zbliżenia się ze mną do nich".
NA CZYM POLEGA TERAPIA BERTA HELLINGERA?
Hellinger ustawia w grupie osoby, które będą odgrywać role członków rodziny. Zainteresowany wybiera z grupy przedstawiciela każdego członka swojej rodziny aktualnej lub (i) pochodzenia i prowadzi go na miejsce zgodne z obrazem powstałym w jego umyśle. Wybiera także przedstawiciela siebie. Następnie terapeuta pyta każdą osobę uczestniczącą, jak się czuje na danym miejscu. Uwzględniając otrzymane informacje zwrotne, przestawia przedstawicieli, wprowadza w interakcje przynoszące wzajemne zrozumienie i pojednanie, aby stworzyć obraz rozwiązania, w którym wszyscy, także ci wykluczeni, mają dobre miejsca i mogą znów odczuwać miłość.
Działanie wyższego pola mocy można sprawdzić po reakcjach przedstawicieli. W dziwny sposób bowiem reprezentanci, gdy tylko zajmą w ustawieniu miejsce rzeczywistych osób, odczuwają tak jak one. Odczuwają ich doznania, nie tylko cielesne, ale także różne potrzeby (podejść bliżej lub oddalić się, odwrócić się, spojrzeć na kogoś, oprzeć się o kogoś). Nigdy nie zapomnę ustawienia, w trakcie którego byłam przedstawicielem matki, która wykrwawiła się przy narodzinach swojego szóstego dziecka; czułam moją słabość, czułam, jak po moich nogach spływa krew, jak byłam jej pozbawiona. Uczestnicy widzieli, że stałam się blada jak kreda i się chwiałam.
Innym razem zostałam ustawiona za schizofreniczną, autystyczną matkę i zaczęłam nieprzerwanie, jednostajnie przestępować z nogi na nogę i uderzać głową. Jak się później okazało, były to naprawdę typowe zachowania tej kobiety. To wczuwanie się w innych jest typowe dla ustawień. Jest nawet najważniejszym medium, na którym musi się oprzeć terapeuta i na które musi się zdać, aby odczuć więzi i uwikłania, zaburzone porządki, blokady i szanse miłości. Terapeuta skupia swoją silę tam, gdzie miłość jest najbardziej zagęszczona, zarówno w zranieniu, jak i w uwolnieniu. Gdy pozostaje pokorny i uważny, gdy jest z tą wyższą siłą w jedności, może mu się udać rozwiązanie uwikłań.
Obraz rozwiązania można rozpoznać po tym, że wszyscy biorący udział w ustawieniu czują się dobrze na swoich miejscach. W większości wypadków terapeuta wymienia reprezentantów na osoby zainteresowane i pozwala im przyjąć do serca obraz uporządkowanej miłości. Obraz rozwiązania ma długotrwałą i dużą siłę oddziaływania. Zależy to jednak od człowieka - czy jest gotowy, aby jego serce skłoniło się ku zaoferowanemu rozwiązaniu, tak aby i jemu, i jego bliskim zostały utorowane drogi do wewnętrznej wolności.
TERAPIA HOLDINGU
Zanim wyjaśnię, jak wielkim wzbogaceniem były dla mnie rozwiązania osiągnięte na podstawie systemu Berta Hellingera, nadeszła pora, aby przedstawić terapię holdingu, której rozwój stal się moim życiowym zadaniem. Patrząc na jej historię, należy powiedzieć, że została wynaleziona początkowo jako „holding" dla dzieci autystycznych przez Marthę Wclch (USA), a przez Niko Tinbergena, laureata Nagrody Nobla, jako porównawcze badania zachowań uznane za najbardziej naturalny środek uzdrawiania zaburzonych więzi. Z wdzięcznością przejęłam „holding" i we współpracy z moimi kolegami rozwinęłam własną terapię (niem. „Festbalte" - „mocne trzymanie", w Polsce przyjęła się nazwa terapia holdingu -przyp. tłum.).
Istotą holdingu jest emocjonalna konfrontacja dwojga ludzi, którzy wprawdzie należą do siebie nawzajem, lecz jednocześnie głęboko się poranili. Jest ona możliwa, gdy oboje się ciasno obejmują. Wyrażają swój ból brzuch w brzuch, serce w serce, twarzą w twarz tak długo, aż się wczują jedno w drugie i pozwolą miłości znów popłynąć.
Charakterystyczna dla terapii holdingu jest nieprzeparta chęć ucieczki od osoby siedzącej vis-a-vis, gdy w ramach afektywnej ambiwalencji, w której zablokowała się więź, uczucia awersji są o wiele silniejsze niż uczucia miłości. Ta tendencja do ucieczki uwarunkowana jest naszym wrodzonym instynktem, który jest wspólny wszystkim ssakom, rybom, ptakom i insektom. Człowiek jednak, przez wzgląd na swoje sumienie i swoją odpowiedzialność za podtrzymanie relacji rodzinnych, powinien starać się przezwyciężyć skłonność do ucieczki i dążyć do pojednania. Jako najbardziej inteligentna istota na Ziemi, człowiek jest włączony w wyższe porządki stworzenia, których motorem jest miłość. Tylko wtedy osiągnie pełnię człowieczeństwa, gdy miłość stanie się jego najwyższym przykazaniem, gdy będzie o nią dbał, ratował ją z zagrożeń, będzie gotów przekształcić nienawiść w miłość i ciągle ją odnawiać.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Jirina Prekop, Bert Hellinger
-
Tytuł oryginału:
Wenn Ihr Wusstet wie ich auch Liebe
-
Liczba stron:
274
-
Wymiary:
135x205
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-7554-214-1
-
Tłumacz:
Ewa Urbańska
-
Rok wydania:
2011