Przedmowa do książki
Bez ograniczeń. Historia najtwardszej kobiety na świecie
JECHAŁAM RÓWNYM TEMPEM już od ponad 160 km. Jałowa, pusta droga przecinała skorupy magmowych skał, niechętnych wszelkim przejawom życia. Z rzadka tylko mijałam rosnący w oddali samotny krzew bu gen willi, a za jedyną towarzyszkę miałam niekończącą się, białą linię z boku drogi, której starałam się trzymać. Tropikalne słońce stało wysoko nad głową; tak wysoko, że ja i mój rower niemal nie rzucaliśmy cienia. Trasa ciągnęła się jak okiem sięgnąć, a przede mną ani śladu innych rowerzystów. Prowadziłam.
Pozwoliłam sobie na rozkoszowanie się chwilą. Nie miałam pewności, kim były dwie minięte wcześniej dziewczęta, gdyż nie znałam niemal nikogo spośród zawodników. Tutaj, na mistrzostwach świata w najbardziej wyczerpującej, jednodniowej dyscyplinie sportu, nowością było dla mnie wszystko. Po prawej stronie miałam królewski błękit Pacyfiku, a po lewej otulony chmurami stożek wulkanu Hualalai. Przy odrobinie szczęścia pokrywa chmur sięga dalej w dół, aż do wybrzeża, ale tym razem nie mieliśmy tego luksusu, a rozpalone powietrze unosiło się nad asfaltem i niczym złośliwy duszek igrało z drogą w oddali.
Było tuż po południu. Wyścig rozpoczął się pięć i pół godziny wcześniej, w wodach oceanu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, przede mną kolejne cztery godziny do mety. Termometry wskazywały nieco ponad 32°C w cieniu, ale na nagiej, otwartej przestrzeni, temperatura wynosiła dobrze ponad 37°C. Wiał też silny wiatr. Podmuchy nabierały rozpędu na zboczach wulkanu i już raz zmusiły mnie do wjechania na ostrzegawcze wybrzuszenia, ciągnące się poboczem drogi. Strasznie pedałowało się w bocznym wietrze, który wypalał ciało do szpiku kości. To było jak jazda przez piec hutniczy. Za jakieś dwie godziny będę tu znowu, tym razem na piechotę - daleko na trasie maratonu, który wieńczył dzisiejsze zmagania. Upał stanie się wtedy jeszcze większy. Czy nadal będę prowadziła?
Były to zawody Ironman; tak - mam na myśli ten triatlon Ironman. Zawody są rozgrywane każdego roku w październiku w hawajskim mieście Kona na wyspie Big Island. Ironman jest najdłuższym dystansem triatlonowym - składa się z 3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i 42,195 km maratonu.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że z wyścigu odpadło już czterech byłych czempionów. W Ironmanie nawet najlepsi mogą mieć problemy z dotarciem do mety. Wiedziałam tyłko, że jestem na czele stawki. Już samo to wydawało mi się nierealne.
Nie przypuszczam, żebym na kimkolwiek mogła zrobić wrażenie doskonałego materiału na mistrzynię świata. Zacznijmy od pseudonimu: mówią na mnie Muppet. I to ze wszystkich powodów, jakich możesz się domyślać. Zawsze miałam skłonności do wypadków i luki w zdrowym rozsądku. Jako dziecko uwielbiałam sport, ale nie przejawiałam żadnych szczególnych talentów.
Odkąd pamiętam, starałam się jednak uparcie pracować nad sobą i nad tym, co mnie otacza. Osiem miesięcy wcześniej rzuciłam pracę w administracji rządowej, aby zostać zawodową triatlonistką. Praca w międzynarodowej komórce na rzecz zrównoważonego rozwoju była fascynująca, ale gdy przesadny formalizm i biurokracja zaczęły ciągnąć mnie w dół, postanowiłam wrócić do sportu, który wydał mi się znakomitym sposobem na to, by zrobić coś pozytywnego -zarówno dla siebie, jak i dla innych. Wiedziałam, że sport nie zna granic i potrafi być źródłem ogromnej siły.
Mnie także zawsze motywował do działania, ale dopiero teraz, patrząc na ciągnącą się przede mną drogę, zaczęłam rozumieć swoją szansę. Dziewczyna znikąd; Muppet na prowadzeniu! Musiałam zrobić wszystko, aby to był początek sukcesu. Przede mną jeszcze straszny kawał drogi do pokonania. Ale jeśli by mi się udało...
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Chriessie Wellington
-
Tytuł oryginału:
A Life Without Limits: A World Champion's Journey
-
Liczba stron:
256
-
Wymiary:
160x230
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-7579-269-0
-
Rok wydania:
2013