'
„Jeśli Bóg jest wszechmocny i pełen miłości, dlaczego nie zrobi czegoś z cierpieniem i złem w naszym świecie? Książka odpowiada na to odwieczne pytanie ze zdumiewającą inwencją i oszałamiającą klarownością. Zdecydowanie jedna z najlepszych powieści, jakie czytałem". - James Ryle, autor "Hippb In the Garden"
„Przykuwa uwagę nieoczekiwanymi, zwrotami akcji, a jednocześnie daje ważne teologiczne lekcje, unikając protekcjonalności. Płakałam od setnej strony. Tej książki nie da się czytać bez emocji". - Gayle. E. Erwin, autorka -"The Jesus Style"
„Chata to piękna historia o tym, jak Bóg przychodzi do nas, gdy tkwimy w smutku'', stajemy się więźniami własnych oczekiwań, czujemy się zdradzeni. Nigdy nie zostawi nas tam, gdzie zabrnęliśmy, o ile się przy tym nie uprzemy". - Wes Yoder, Ambassador Speakers Bureau
„Nareszcie! Opowieść o relacjach człowieka z Bogiem, charakteryzująca się literacką uczciwością -i duchową odwagą. Chata odci na się zarówno od komunałów religijnych, jak i tanich chwytów złego pisarstwa, i ujawnia coś ważnego i pięknego na temat tańca życia z boskością. Tę historię czyta się jak modlitwę, jak najlepszy rodzaj modlitwy, której towarzyszą łzy, ból, pokora i zaskoczenie. Jeśli zamierzacie przeczytać jedną powieść w tym roku, niech to będzie właśnie ta". - Mike Morrell, Zoecarnate.com
Najmłodsza córka Mackenziego Allena Phillipsa Missy została porwana podczas rodzinnych wakacji. W opuszczonej chacie, ukrytej na pustkowiach Oregonu, znaleziono ślady wskazujące na to, że została brutalnie zamordowana, ale ciała dziewczynki nie odnaleziono. Cztery lata później pogrążony w Wielkim Smutku Mack dostaje tajemniczy list, najwyraźniej od Boga, a w nim zaproszenie do tej właśnie chaty na weekend. Wbrew rozsądkowi Mack przybywa do chaty w zimowe popołudnie i wkracza do swojego najmroczniejszego koszmaru. Jednakże to, co tam znajduje, na zawsze odmienia jego życie. Mack spędza w chacie weekend, uczestnicząc w czymś w rodzaju sesji terapeutycznej z Bogiem, nazywającym siebie Tatuśkiem, Jezusem, który pokazuje się pod postacią żydowskiego robotnika, i Sarayu, Azjatką uosabiającą Ducha Świętego.
Kto nie odniósłby się sceptycznie do człowieka twierdzącego, że spędził weekend z Bogiem, i to w chacie?
Bo to była chata.
Znam Macka od ponad dwudziestu lat, od dnia, kiedy obaj zjawiliśmy się w domu sąsiada, żeby pomóc mu zebrać z pola siano dla jego dwóch krów. Od tamtej pory zaczęliśmy spędzać razem czas, pijać kawę albo, jeśli o mnie chodzi, herbatę, bardzo gorącą z mlekiem sojowym. Nasze rozmowy sprawiają nam głęboką radość, zawsze są pełne śmiechu, a czasami popłynie parę łez. Prawdę mówiąc, im robimy się starsi, tym częściej ze sobą przebywamy, jeśli wiecie, co mam na myśli.
Jego imię i nazwisko brzmi Mackenzie Allen Phillips, ale większość ludzi mówi do niego Allen. To rodzinna tradycja: wszyscy mężczyźni noszą takie samo pierwsze imię, ale znani są z drugiego, pewnie dlatego że wolą uniknąć ostentacyjnych przydomków Junior, Senior albo numerów I, II, III. Jest to również sposób na telemarketerów, zwłaszcza takich, którzy zwracają się do człowieka jak do najlepszego przyjaciela. Tak więc on, jego dziadek, ojciec, a teraz najstarszy syn, wszyscy mają na imię Mackenzie, ale na ogół 7 używają drugiego. Tylko jego żona Nan i najbliżsi znajomi nazywają go Mack.
Mack urodził się na Środkowym Zachodzie w rodzinie irlandzko-amerykańskich farmerów o stwardniałych dłoniach i rygorystycznych zasadach. Jego nazbyt surowy ojciec, choć pozornie religijny, a do tego starszy kościoła, był w gruncie rzeczy pijakiem, zwłaszcza kiedy nie padał deszcz albo gdy zaczynał padać zbyt wcześnie; zresztą w przerwach między opadami również tęgo popijał. Mack prawie nigdy o nim nie mówi, ale kiedy to robi, z jego twarzy znikają wszelkie emocje, jakby zabrała je fala odpływu, zostawiając tylko posępne oczy bez życia. Z nielicznych opowieści Macka wiem, że tatuś nie należał do tych alkoholików, którzy szybko zasypiają, tylko do tych, którzy tłuką żony, a potem proszą Boga o wybaczenie.
Punkt krytyczny nastąpił wtedy, gdy trzynastoletni Mack niechętnie obnażył duszę przed pastorem i pod wpływem chwili wyznał ze łzami, że nie zrobił nic, żeby pomóc mamie, kiedy wielokrotnie był świadkiem, jak jego pijany tatuś bił ją do nieprzytomności. Nie wziął jednak pod uwagę, że jego powiernik pracuje i chodzi do kościoła razem z panem Phillipsem, więc zanim dotarł do domu, rodzic już czekał na niego na ganku. Mama i siostry były nieobecne.
'
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Young William Paul
-
Tytuł oryginału:
The Shack
-
Liczba stron:
280
-
Wymiary:
130x205
-
Oprawa:
Twarda
-
ISBN:
978-83-7534-041-9
-
Tłumacz:
Anna Reszka
-
Rok wydania:
2011