Wprowadzenie do książki
Święta bez chemii. Zdrowe przepisy na tradycyjne potrawy na Boże Narodzenie i inne święta
Przez wiele lat szukaliśmy z mężem i lekarzami przyczyny różnych dolegliwości zdrowotnych, intuicyjnie czując, że mają one jakiś związek z żywnością. Kiedy w końcu udało mi się wroga namierzyć, wziąć na celownik i wyeliminować, życie mojej rodziny nabrało nowej jakości. Po wyrugowaniu chemii z pożywienia poczułam się bez mała tak, jakby wreszcie po pięciu latach permanentnego bólu i dyskomfortu usunięto mi chory ząb. Mogłam zacząć normalnie żyć i cieszyć się życiem. Od tej pory staram się zamieniać chemię na jedzenie i na co dzień, i od święta.
W święta Bożego Narodzenia polega to m.in. na tym, że nie kupuję słodyczy w sklepie, tylko stawiam na słodkości self made. Aby choinka prezentowała się kolorowo, zamiast czekoladowych cukierków obwieszam ją lukrowanymi pierniczkami, suszonymi owocami i własnoręcznie wykonanymi słodyczami. Kiedy dzieci były mniejsze, zawijały w sreberka orzechy włoskie, a ja zawiązywałam na nich wstążeczkę i zawieszałam je na choince. Sezon pierniczkowy zaczynamy każdego roku dość wcześnie. Po pierwsze dlatego, że ogłosiłam się samozwańczym mistrzem pierniczkowym. Jako taki wytwarzam ciastka na choinkę dla moich dzieci i na potrzeby różnorakich imprez okołoświątecznych. Po drugie, muszę zrobić ich spore zapasy, by na bieżąco uzupełniać pustoszejące gałęzie, ponieważ ciastka znikają z nich w przyspieszonym tempie i w tajemniczych okolicznościach. Do dekoracji pierniczków używam naturalnych, tzn. w pełni jadalnych składników, takich jak pestki dyni, słonecznika, sezamu, wiórki kokosowe, siemię lniane, płatki migdałów czy gwiazdki anyżu. Upiększone w ten sposób pierniczki nie tylko dobrze wyglądają, ale i wyśmienicie smakują. Kompozycje z ziaren i pestek spajam lukrem. Dostępne w sprzedaży gotowe posypki do pierniczków są z pewnością barwniejsze. I choć ich producent zapewnia, że są jadalne, to jednak zawierają barwniki, które w żadnym razie produktem spożywczym nie są. Z jakiego innego powodu wytwórca ów umieszczałby na ich opakowaniu ostrzeżenie, że spożywać je, owszem, można, ale na własną odpowiedzialność? Na świątecznym drzewku pięknie prezentują się także suszone owoce. Pocięte w cieniutkie plasterki pomarańcze, grejpfruty, cytryny czy jabłka ususzone w piekarniku, w suszarce do grzybów lub na kaloryferze i przewiązane następnie wstążką mogą z powodzeniem zastąpić gotowe ozdoby choinkowe.
Czerwony barszcz wigilijny, który — jak każe tradycja — jest postny, a jednocześnie smaczny, stanowi dla gospodyni nie lada wyzwanie. Musimy w tym wypadku obejść się bez wędzonki, która nadaje zupie charakterystyczny aromat, robiąc dobry użytek jedynie z warzyw, grzybów i dobrego kwasu buraczanego. W ogólnej sprzedaży dostępne są w zasadzie dwa rodzaje koncentratu barszczu. Jeden z nich nadaje zupie piękny buraczkowy kolor i wspaniały aromat. Źródłem owego aromatu jest, niestety, glutaminian sodu, któremu powiedzieliśmy już jakiś czas temu adieu. Drugi z nich nie zawiera niechcianego wzmacniacza smaku. To tyle, jeśli chodzi o jego zalety. Barszcz z dodatkiem tego koncentratu nie spełni naszych oczekiwań ani pod względem aromatu, ani koloru. W tej sytuacji pozostaje nam wyprodukować sobie kwas buraczany samemu.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Julita Bator
-
Liczba stron:
125
-
Wymiary:
200x245
-
Oprawa:
Twarda
-
ISBN:
978-83-240-4061-2
-
Rok wydania:
2015