Wczytuję dane...
KOD: 978-83-7649-058-8
Autor: Beata Peszko
EAN: 9788376490588
Koszt wysyłki od: 9.90 PLN
Wydawca: Kos

Wprowadzenie do książki

Stwardnienie rozsiane Jak odnalazłam nadzieję i drogę ku zdrowiu

   Po napisaniu pierwszej książki pt. Powrót do życia czyli o stwardnieniu rozsianym i chorobach nowotworowych inaczej, poczułam niedosyt. Odniosłam wrażenie, że zbyt mało miejsca poświęciłam w niej pierwszym symptomom choroby oraz obawom, które towarzyszyły mi do czasu otrzymania diagnozy. Dlatego postanowiłam te trudne doświadczenia przedstawić w osobnej publikacji. Pierwsze lata zmagań z chorobą spisałam w formie pamiętnika, wierząc, że ten osobisty przekaz będzie dla Czytelnika ciekawszy niż suchy opis następujących po sobie zdarzeń. Ujęłam w nim okres od wystąpienia pierwszych objawów choroby aż do otrzymania diagnozy, kiedy jak każdy człowiek, który znalazł się na życiowym zakręcie, musiałam odpowiedzieć sobie na wiele pytań i podjąć niełatwe decyzje.

   Po latach obserwuję zmiany, jakie się we mnie dokonały. Pragnę podzielić się tym doświadczeniem. Mam nadzieję, że książka pomoże Czytelnikom spojrzeć na życie i chorobę z innej perspektywy. Chcę wskazać drogę, którą sama przeszłam i którą z powodzeniem kontynuuję. Choroba nie musi nami rządzić, to my mądrym oraz przemyślanym postępowaniem możemy dyktować jej warunki – oto jest moja dewiza.
   Wierzę, że zawarte w książce uwagi będą pomocne dla wszystkich, którzy tak jak ja z natury są uparciuchami i zdecydowali się na jej pokonanie.
 
Beata Peszko,
grudzień 2011 r

    Jeszcze tylko kilka dni i w końcu będę mogła odpocząć, a przede wszystkim porządnie się wyspać. Marzyłam o poleniuchowaniu, nic nie robieniu. Byłam przemęczona dodatkowymi nocnymi dyżurami w pracy, które brałam każdego miesiąca. Nie narzekałam jednak, dzięki nim miałam możliwość dodatkowego zarobku. Moja córka Majka rosła jak na drożdżach i wydatków było coraz więcej. Czekało nas jeszcze pakowanie bagaży i ostatnie zakupy przed podróżą. Wiedziałam, że będą bardzo miłe i skończą się pójściem na lody, jak zawsze zresztą. Mój urlop i ferie Majki wypadały w tym roku pod koniec października i z tego względu zdecydowałam, że wyjedziemy na Wyspy Kanaryjskie, gdzie świeci słońce i można się do woli kąpać w ciepłej wodzie oceanu. Majka była zachwycona, a ja podekscytowana. Cieszyłyśmy się z możliwości wspólnego spędzenia czasu, którego tak mało miałyśmy na co dzień. Wykreślałam z kalendarza dni, które zostały do urlopu, niecierpliwie czekałam na przyjazd mojej mamy z dobrą znajomą, które miały towarzyszyć nam w podróży. Pakowanie sprawiało mi przyjemność, na dworze było zimno i nieprzyjemnie, a do walizki wkładałam lekkie, kolorowe, przewiewne ubrania. To był przedsmak tego, co nas czekało. Wprawdzie miałam listę rzeczy i lekarstw, ale zdawałam sobie sprawę, że dopiero na miejscu okaże się, o czym zapomniałam. No, ale to tylko dwa tygodnie...

    Wreszcie wsiadłyśmy do samolotu, żegnając mokry i zimny Hanower. Majka spała, a ja cieszyłam się, że lot przebiega bez turbulencji. Już po kilku godzinach byłyśmy na miejscu i jechałyśmy do położonego nad oceanem hotelu, żeby położyć się spać. Minęła północ, więc na atrakcje trzeba było poczekać do rana. Rozpierała mnie radość, nareszcie przypomnimy sobie smak prawdziwych wakacji. Żeby jeszcze czas tak szybko nie mijał – myślałam przed zaśnięciem.

    Ranek przywitał nas piękną słoneczną pogodą, w świetnych humorach poszłyśmy na plażę, bo Majka marzyła, żeby wypróbować okulary do nurkowania. Po parokrotnym zanurzeniu, znikły jednak porwane przez silną falę oceanu. Majka płakała, a ja myślałam przewrotnie, że i one przyjechały z Hanoweru, żeby wybrać się w daleką podróż. Stratę szybko nadrobiłyśmy na pobliskim targu, a przy okazji kupiłam deskę do pływania, z którą Majka nie rozstawała się do końca pobytu. Nawet ja zebrałam się na odwagę i zaczęłam na niej pływać, czym wzbudziłam ogólną wesołość. Prawie codziennie zwiedzałyśmy wyspę, korzystając z pięknej pogody i szybko zapominając o chłodzie Hanoweru.

    Byłoby wspaniale, gdybym się jeszcze dobrze czuła. Niestety, kilka dni przed wyjazdem dokuczał mi ból i mrowienie w lewej nodze, która teraz była gorąca, jakby paliła się od środka. Brałam leki przeciwbólowe, a nawet zanurzałam ją w napełnionym zimną wodą zdobycznym wiadrze. Miało ono zresztą i inne przeznaczenie – przede wszystkim służyło do zbierania jedzenia dla czterech psów, które koczowały na plaży. Zastanawiam się nad przyczyną bólu, przecież się nie skaleczyłam, owszem uderzyłam się wchodząc do basenu, ale po tym drobnym zdarzeniu nie było nawet śladu, zdążyłam już miejscu okaże się, o czym zapomniałam. No, ale to tylko dwa tygodnie...

   Wreszcie wsiadłyśmy do samolotu, żegnając mokry i zimny Hanower. Majka spała, a ja cieszyłam się, że lot przebiega bez turbulencji. Już po kilku godzinach byłyśmy na miejscu i jechałyśmy do położonego nad oceanem hotelu, żeby położyć się spać. Minęła północ, więc na atrakcje trzeba było poczekać do rana. Rozpierała mnie radość, nareszcie przypomnimy sobie smak prawdziwych wakacji. Żeby jeszcze czas tak szybko nie mijał – myślałam przed zaśnięciem.

   Ranek przywitał nas piękną słoneczną pogodą, w świetnych humorach poszłyśmy na plażę, bo Majka marzyła, żeby wypróbować okulary do nurkowania. Po parokrotnym zanurzeniu, znikły jednak porwane przez silną falę oceanu. Majka płakała, a ja myślałam przewrotnie, że i one przyjechały z Hanoweru, żeby wybrać się w daleką podróż. Stratę szybko nadrobiłyśmy na pobliskim targu, a przy okazji kupiłam deskę do pływania, z którą Majka nie rozstawała się do końca pobytu. Nawet ja zebrałam się na odwagę i zaczęłam na niej pływać, czym wzbudziłam ogólną wesołość. Prawie codziennie zwiedzałyśmy wyspę, korzystając z pięknej pogody i szybko zapominając o chłodzie Hanoweru.

   Byłoby wspaniale, gdybym się jeszcze dobrze czuła. Niestety, kilka dni przed wyjazdem dokuczał mi ból i mrowienie w lewej nodze, która teraz była gorąca, jakby paliła się od środka. Brałam leki przeciwbólowe, a nawet zanurzałam ją w napełnionym zimną wodą zdobycznym wiadrze. Miało ono zresztą i inne przeznaczenie – przede wszystkim służyło do zbierania jedzenia dla czterech psów, które koczowały na plaży. Zastanawiam się nad przyczyną bólu, przecież się nie skaleczyłam, owszem uderzyłam się wchodząc do basenu, ale po tym drobnym zdarzeniu nie było nawet śladu, zdążyłam już o nim zapomnieć. Brałam leki, lecz bolesne uczucie gorąca nasilało się i zaczęłam mieć problemy z chodzeniem.

   Po kilku dniach, kiedy wydawało się, że z nogą jest trochę lepiej, w nocy obudził mnie ostry, wywołany skurczem mięśni łydki ból. Starałam się ją wyprostować, miałam jednak wrażenie, że jest pozszywana od środka. Próbowałam ją rozmasować, ale nie pomogło. W końcu uderzyłam w nią z całej siły pięścią, skurcz minął. Jednak podczas dalszego pobytu na wyspie skurcze dokuczały mi coraz częściej, a do tego zaczęły się zaburzenia równowagi i problemy z koncentracją. Pomimo tych dolegliwości starałam się korzystać z wakacji – to wspaniałe uczucie, gdy nie trzeba się spieszyć. Dwa tygodnie minęły jednak błyskawicznie, do samolotu zabrałyśmy zimowe kurtki, Hanower przywitał nas śniegiem z deszczem, a temperatura zbliżała się do 0°C.

Szczegółowe Informacje

  • Autor: 

    Beata Peszko

  • Liczba stron: 

    80

  • Wymiary: 

    145x205

  • Oprawa: 

    Miękka

  • ISBN: 

    978-83-7649-058-8

  • Rok wydania: 

    2012

Polecamy
Klienci, którzy kupili ten produkt wybrali również...