'
Wprowadzenie do książki
Zaklinacz deszczu
Cała historia Tybetu rozpoczyna się od I Karmapy (Karmapa, podobnie jak Dalajlamcf, uznawany jest za emanację Buddy), który ogłosił i przepowiedział, że z chwilą śmierci odrodzi się w osobie innego dziecka. XVI Karmapa Rangdziung Rigpe Dordże, udając się do Arizony (dla mnie jest to najpiękniejszy zakątek świata), realizuje przepowiednię Padmasambhawy: „Gdy po niebie będą latały ogniste ptaki, a po drogach będą mknąć żelazne konie, Tybetańczycy rozproszą się po świecie jak mrówki, a Dharma pojawi się w kraju czerwonych ludzi".
Tekst ten należy odczytać następująco: „ognisty ptak" to samolot, a „żelazny koń mknący po drodze" to cadillac.
Wśród Indian Hopi - uważających się za pierwszych mieszkańców Nowego Świata (Gilles chyba nie wie, że wszystkie plemiona indiańskie uważają się za naród wybrany i są przekonane, że to właśnie one pierwsze przybyły na ten kontynent) - na jednym z płaskowyżów Arizony, w Shungopovi, na Karmapę czeka Ned, wódz klanu Niedźwiedzia. Dlaczego tak wyczekuje? Ponieważ miał wizję, iż niebawem spotka się z nim człowiek, który przybędzie ze Wschodu. Przepowiednię tę znali również Aztekowie, którzy wiedzieli, że pewnego dnia pojawią się wśród nich przybysze ze Wschodu, biali i brodaci ludzie (Aztekowie nie wiedzieli o istnieniu białych, o ich świecie, ani o ich owłosieniu...).
Gilles Van Grasdorff mówi: „W tamtej chwili Ned był głęboko przekonany, że nic z ich poprzednich wcieleń nie zostało utracone, i nic też z obecnego wcielenia nie będzie stracone. Wódz klanu Hopi pragnął, aby jego umysł w pełni otworzył się na spotkanie z człowiekiem, na którego czekał już od dwunastu wieków".
Czytelnik zapewne zadaje sobie pytanie: w jaki sposób tybetański mistrz i indiański wódz będą mogli się porozumieć? Autor odpowiada: „Wódz mówi łagodnie, językiem, który nie jest żadnym z tybetańskich dialektów, ale który Jego Świątobliwość doskonale rozumie. Faktycznie, często zdarza się, że istota ponownie wcielona - w tym przypadku jest to Karmapa, ale dotyczy to również Dalajlamów - rozumie i może wypowiadać się w innych językach niż tybetański z ojczystego regionu. Umiejętność ta pochodzi z poprzednich egzystencji. Zdarza się również, że mistrzowie recytują całe strony starych" tekstów religijnych,''których nauczył! się w poprzednich wcieleniach".
A więc reinkarnacja!... Ach, ta reinkarnacja! Ja, który w nią nie wierzę, ciągle o niej śnię, bo w istocie oznacza śmierć śmierci. Nie umieramy, bo otwiera się przed nami nowe życie, choć z tą samą pamięcią, z tymi samymi wspomnieniami i z całą resztą. Japończyk Francis Fukuyama, który jeszcze nie tak dawno przepowiadał koniec Historii (wojen, rewolucji...), nie pomyślał o reinkarnacji. A przecież dzięki niej niczego nie tracimy, zamiast unicestwienia jest przyszłość, życie człowieka nabiera sensu. Któż nie chciałby w to uwierzyć?
Mówiąc o reinkarnacji, dotykamy zjawiska cudowności. Używam tu słowa cud zamiast magia, ponieważ Gilles nie lubi tego określenia, obydwa oznaczają jednak tę samą osobliwość: cudowność (lub myślenie magiczne), która usuwa bariery, uwalnia, wszystko konfrontuje, wiąże i wyjaśnia, a jednocześnie każdej rzeczy może nadać znaczenie symboliczne. Cudowność wymyka się logice, sile ciążenia, wszystkiemu co nieuchronne, przeznaczeniu istniejącemu w świecie ludzi, zwierząt i roślin... Te trzy królestwa (ludzi, zwierząt i roślin) znajdują się na tym samym poziomie: oto kolibry ulatują z dłoni, a serce słonecznika bije poruszone nieszczęściem chłopca i dziewczynki; oto kolibry płaczą, a inne ptaki (a może te same?) przemawiają; oto królowie schodzą z nieba po tęczy jak po drabinie... Opowieści z Księgi Rodzaju (na przykład mit stworzenia) ciągle upajają i przyciągają tajemniczością, a książka Van Grasdorffa pełna jest sugestywnej poezji.
Czytelnicy, którzy dzięki reinkarnacji odbyli podróż w uniwersalną myśl i przestrzeń, z pewnością dokonają wyboru, podobnie jak ja stając po stronie wodza Fletu i wstawiając się za Matką-Pająkiem (Kokyangwutf). Brzydzić się natomiast będą, jak i ja, Dwoma-Sercami, złośliwymi i groźnymi duchami, które wywołały suszę niszczącą kraj Indian Hopi - przekleństwo, które może zdjąć tylko Wybawiciel, zwany Zaklinaczem deszczu.
Książka, przesycona myślą tybetańską i indiańską, jasno i wiarygodnie przedstawia to, co łączy oba światy, w końcowej części stając się także autobiografią. Podróż śladami XVI Karmapy, podróż, której celem jest spotkanie z innym już Nedem, z innym szefem klanu Niedźwiedzia, jest dla wyjaśniając zasad funkcjonowania swoistej „alchemii na pograniczu rzeczywistości i wizjonerskich snów". Arizona otwiera przed nim nową przestrzeń, a także umożliwia ponowne wcielenie. On, który tak często spotykał się z Dalajlamą i z ojcem Piotrem, pójdzie śladami duchów zwanych przez Indian kacbina*, a przedstawianych jako lalki wykonane z drzewa cottonwood.
Gilles wraca dziś z Arizony do Paryża. Spotkam się z nim po południu. Ale czy to będzie on? Czy może będzie czyimś wcieleniem? Może siebie samego?
Najważniejsze, abym go rozpoznał.
Yves BERGER
'
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Gilles Van Grasdorff
-
Tytuł oryginału:
L'Attrapeur de pluie, sur les traces d'un sage tibétain chez les Indiens hopis
-
Liczba stron:
264
-
Wymiary:
176×250
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
83-89375-71-0
-
Tłumacz:
Zofia Piątkowska-Wolska
-
Rok wydania:
2006