Wprowadzenie do książki
Ewangelia Tomasza Komentarze OSHO
Pierwszym, co trzeba zrozumieć o kimś takim, jak Jezus, jest to, że cokolwiek mówi o nim kościół, musi być błędne. Nie może być prawdą to, co kościół chrześcijański mówi o Chrystusie. Chrześcijański kapłan nie reprezentuje Chrystusa. To ten sam stary rabin, przyodziany w nowe szaty, ten sam stary rabin odpowiedzialny za morderstwo Jezusa. Papież nie jest kimś innym. Nie ma znaczenia, czy instytucja jest żydowska, chrześcijańska, czy hinduska. Wszystkie działają tak samo.
Jezus jest buntownikiem, jak Budda czy Lao Tzu. Kiedy kościół stawał się instytucją, zaczął niszczyć buntowniczość Jezusa, bo instytucja nie może tolerować buntu, zaczyna narzucać własne koncepcje. Gdy Jezusa już nie było, stało się to bardzo łatwe. Kościół wybierał, co ma być w Biblii, a co nie. Wiele fragmentów usunięto, wiele pominięto. Na przykład w Nowym Testamencie nie zawarto Ewangelii Tomasza. Odkryto ją dopiero niedawno, a jest to ewangelia najważniejsza. Cztery ewangelie zawarte w Biblii nie mogą się z nią równać, tak bardzo jest buntownicza.
Tomasz po prostu opowiada o Jezusie, nie zanieczyszczając, nie skażając jego przekazu. Zapewne dlatego tej ewangelii nie włączono do autoryzowanej wersji Nowego Testamentu. Ewangelie w niej zawarte poddano edycji. Od stuleci organizowane są konferencje, na których wciąż się je edytuje, niszczy i wypacza.
Znam Jezusa, bo znam medytację. Nie znam Jezusa z Biblii ani teologii chrześcijańskiej. Znam Jezusa bezpośrednio. Znam Jezusa, bo znam siebie, to jest moja droga do poznania wszystkich buddów.
Gdy poznasz swój stan bycia buddą, poznasz wszystkich buddów, to przeżycie jest takie samo. Wszelkie różnice wynikają z umysłu. Wyjdź ponad umysł, nie ma różnic. Jak różnice mogą istnieć w absolutnej pustce? Dwie pustki są dokładnie takie same. Umysły muszą się różnić, bo tworzą je myśli. Obłoki płynące po niebie różnią się, ale gdy niebo jest czyste, jest wszędzie takie samo, jest jednością.
Nie znam Jezusa z teologii chrześcijańskiej, znam go bezpośrednio, więc wiem, że nie może mówić o poświęceniu. To sam początek. Ktoś taki, jak Jezus, nie mówi o poświęceniu, ale o świętowaniu. Jezus idzie do Boga tańcząc i śpiewając. Nie ma poświęcenia, Jezus nie jest męczennikiem. Kościół chrześcijański usiłuje zrobić z niego największego męczennika, który poświęcił siebie dla zbawienia świata od grzechów.
Po pierwsze, nie chodzi o poświęcenie, ale o świętowanie. Jezus świętuje swe życie i śmierć. Po drugie, nikt nie może rozwiązać problemów innych ludzi, nikt nie może być zbawieniem dla świata. Widać to gołym okiem, świat wciąż jest taki sam. Minęło 20 wieków, chrześcijańscy kapłani wciąż mówią niedorzeczności, że Jezus poświęcił siebie dla zbawienia świata. Gdzie jest to zbawienie świata? Może mu się nie udało... Kapłani nie mogą przyznać, że nie zdołał tego dokonać. Co się stało? Świat wygląda dokładnie tak samo, nic się nie zmieniło. Ludzkość jest w tej samej niedoli. Jezus nie mógł powiedzieć „Przyszedłem, by zbawić świat.”
Kiedy kościół zaczyna stawać się instytucją, musi tworzyć takie koncepcje, bo kto bez nich słuchałby kapłanów? Jezus jest zbawieniem, mało tego, jest jedynym zbawieniem!
Widziałem wczoraj książkę zatytułowaną Jezus - jedyna droga. Dlaczego jedyna? Czy Budda nie jest drogą? A Lao Tzu, Zaratustra, Mojżesz, Mahomet? Do Boga prowadzi nieskończenie wiele dróg. Nie można czynić go tak ubogim - tylko jedna droga?
Chrześcijański kapłan nie jest zainteresowany Bogiem, interesuje go biznes. Musi głosić, że Jezus jest jedyną drogą, a wszystkie inne są złe. Szuka klientów. Dlatego wszystkie religie tworzą faszystów i fanatyków. Każda religia twierdzi, że jej droga jest jedyną właściwą, tylko dzięki niej możesz dotrzeć do Boga. Jeśli pójdziesz inną drogą, trafisz do piekła, będziesz stracony. Ten faszystowski sposób myślenia tworzy fanatyków. Tak zwani religijni ludzie są fanatykami, świat wiele wycierpiał przez to fanatyczne podejście. Najwyższy czas porzucić wszelkie faszystowskie i fanatyczne nastawienia.
Jezus jest drogą, ale trzeba nią pójść. Droga sama w sobie w niczym nie pomoże. Przez samo swe istnienie i ukrzyżowanie, Jezus nie może być zbawieniem dla świata, bo przecież zbawienie już by nastąpiło! A co się dzieje? Co robimy? Co robią kapłani, papież?
Jaki grzech musiałaby popełnić ludzkość, żeby potrzebny był Jezus, który przyjdzie i zbawi świat?
Podkreślam, nie potrzebujesz żadnego zbawienia. Po drugie, jeśli odczuwasz taką potrzebę, nikt nie może jej zaspokoić, nikt prócz ciebie. Po trzecie, nie żyjesz w grzechu, żyjesz w naturze. Ale jeśli naturę się potępia, pojawia się w tobie poczucie winy. Oto cala tajemnica kapłanów - trzeba sprawić, byś czul się winny.
Nie sądzę, by Jezus mówił, że jego poświęcenie na krzyżu miało służyć zbawieniu świata od grzechów. To kapłani narzucili swoje koncepcje. Nowy Testament napisano kilkaset lat później, potem przez cale wieki go edytowano, zmieniano. Jezus mówił językiem wymarłym, aramejskim. Nie był to nawet czysty język hebrajski, ale dialekt, który jest inny pod wieloma względami.
Po przetłumaczeniu słów Jezusa na łacinę nastąpiła wielka zmiana. Straciły swą jakość i smak. Straciły coś niezwykle istotnego, duszę. W przekładzie łaciny na angielski znów coś zgubiono. Przynajmniej nad kilkoma słowami możesz medytować. Jednym jest „pokuta”, Jezus stale go używał. Mówił uczniom: „Pokutujcie, albowiem dzień sądu jest bliski.” Powtarza to słowo tyle razy, musiało mieć dla niego ogromne znaczenie. Co ono oznacza? Chrześcijański kapłan powie: „Każdy zna znaczenie tego słowa. Pokutuj za swoje grzechy, pokutuj za swoją winę, pokutuj za wszystko, co uczyniłeś.” Wtedy kapłan jest potrzebny, może pomóc ci czynić pokutę. Słowo „pokuta” nie ma nic wspólnego z czynieniem pokuty. W ustach Jezusa oznacza ono po prostu „powrót”. Oznacza zwrócenie się do wewnątrz, powrót do źródła, do własnego istnienia. Na tym polega medytacja: na powrocie do źródła, do oka cyklonu, do własnego istnienia.
Teraz widać różnicę. W słowie „pokuta” jest coś bardzo nieprzyjemnego, jakiś grzech, wina, kapłan, spowiedź. Taki jest wydźwięk słowa „pokuta”. A tymczasem w języku aramejskim oznacza ono jedynie powrót do źródła! Wróć, nie marnuj czasu. Tak samo jest z niemal wszystkimi kluczowymi słowami.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Osho
-
Tytuł oryginału:
The Mustard Seed
-
Liczba stron:
528
-
Wymiary:
145x205
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-7649-080-9
-
Tłumacz:
Katarzyna Jamrozik
-
Rok wydania:
2013