Wprowadzenie do książki
Jak wychować szczęśliwe dziecko
Na wykładach o rozwoju dziecięcego mózgu, które wygłaszałem przed publicznością złożoną z przyszłych rodziców, zawsze popełniałem błąd. Myślałem, że moi słuchacze przyszli po ciekawostki o małym nienarodzonym mózgu — może coś z biologii grzebienia nerwowego, może coś o transporcie aksonalnym. Ale gdy po zakończeniu każdej pogadanki padało sakramentalne: „Czy są jakieś pytania?”, pytania były zawsze te same. Pewnego deszczowego wieczoru w Seattle kobieta w zaawansowanej ciąży spytała: „Czego może się nauczyć moje dziecko, kiedy jest jeszcze w brzuchu?”. Inna pani chciała wiedzieć: „Co będzie z naszym małżeństwem, kiedy przywieziemy małego do domu?”. Trzecie pytanie rzucił pewien tatuś sprawiający wrażenie przekonanego, że otrzyma uniwersalny zestaw rad: „Co mam zrobić, żeby mój syn dostał się do Harvardu?”. Autorką czwartego była zaniepokojona mama: „Co mogę zrobić, żeby moja dziewczynka była szczęśliwa?”. Piąte padło z ust nobliwej babci: „Jak sprawić, aby mój wnuczek był dobrym człowiekiem?”. Przejęła obowiązki rodzicielskie od córki narkomanki i nie chciała, aby wnuczek poszedł w jej ślady.
Za każdym razem, gdy próbowałem skierować rozmowę ku bardziej ezoterycznym tematom, na przykład różnicowania się komórek nerwowych, rodzice stale zadawali mi te same pytania, w różnych wariantach. W końcu zrozumiałem swój błąd. Opowiadałem rodzicom o tajnikach substancji szarej, a oni potrzebowali szarego mydła. Dlatego w tej książce nie będziemy zajmować się naturą regulacji ekspresji genów w tyłomózgowiu w okresie rozwoju zarodkowego. W Jak wychować szczęśliwe dziecko? będziemy się kierować praktycznymi pytaniami zadawanymi przez moich słuchaczy.
Regułami nazywam to, co wiemy na pewno o mechanizmach działania mózgu we wczesnym dzieciństwie. Każda z nich ma swoje uzasadnienie w psychologii behawioralnej, biologii komórki oraz biologii molekularnej. Każda została wybrana pod kątem przydatności dla świeżo upieczonych mam i tatusiów wobec onieśmielającego zadania opieki nad bezradnym małym człowieczkiem.
Rozumiem tę potrzebę odpowiedzi. Urodzenie pierwszego dziecka można porównać do wypicia napoju wyskokowego zrobionego z radości i zgrozy w proporcji 1:1, a potem całego wiadra niespodzianek, o których nikt nigdy nie mówi. Wiem o tym z własnego doświadczenia: mam dwóch chłopców, którzy przynieśli ze sobą na ten świat cały pakiet trudnych pytań i kwestii wychowawczych, ale zapomnieli instrukcji obsługi. To jednak nie wszystko. Mieli pole magnetyczne, które przyciągało bezgraniczną miłość i lojalność. Odznaczali się też zdolnościami hipnozy: nie mogłem przestać patrzeć na ich doskonałe paznokietki, błyszczące oczka, bujne czupryny. Kiedy urodziło się moje drugie dziecko, zrozumiałem, że miłość można dzielić w nieskończoność, nie zmniejszając żadnej jej porcji ani o gram. Rodzice naprawdę potrafią mnożyć, dzieląc.
Jako naukowiec, doskonale zdawałem sobie sprawę, że obserwowanie rozwoju dziecięcego mózgu jest jak oglądanie z bliska biologicznego Wielkiego Wybuchu. Mózg zaczyna się od pojedynczej komórki w łonie, na początku jest jak sekret. W ciągu kilku tygodni produkuje komórki nerwowe w zdumiewającym tempie ośmiu tysięcy na sekundę. A w ciągu kilku miesięcy zaczyna stawać się najwspanialszą myślącą maszyną na świecie. Pamiętam, że te tajemnice budziły we mnie, rodzicu żółtodziobie, nie tylko zdumienie i miłość, ale też niepokój i pytania.
Nauka ma tę cudowną zaletę, że nie opowiada się po żadnej ze stron — i nie bierze zakładników. Gdy już wiadomo, jakim badaniom można ufać, ukazuje się szerszy obraz i znikają mity. Abym zaufał wynikom badań naukowych, muszą one zdać mój „test zrzędy”. W tej książce znalazły się tylko takie badania, które zostały najpierw opublikowane w recenzowanej literaturze, a następnie potwierdzone dalszymi doświadczeniami, niektóre nawet dziesiątki razy. Jeśli robię wyjątek dla badań najnowszych, wiarygodnych, lecz jeszcze nie do końca zweryfikowanych przez czas, zaznaczam to w tekście.
Dla mnie rodzicielstwo to przede wszystkim wspomaganie rozwoju mózgu dziecka — nic dziwnego, przecież tym zajmuję się zawodowo. Specjalizuję się w biologii molekularnej rozwoju człowieka, z naciskiem na aspekty genetyczne zaburzeń psychicznych. Pracuję głównie jako prywatny konsultant i ekspert zatrudniany przez instytucje przemysłowe oraz publiczne instytuty badawcze, którym potrzebny jest genetyk z doświadczeniem w zakresie zdrowia psychicznego. Jestem także założycielem Talaris Institute z siedzibą w Seattle, przy Uniwersytecie Waszyngtońskim, który stawia sobie za cel badanie mechanizmów przetwarzania przez niemowlęta informacji na poziomie molekularnym, komórkowym oraz behawioralnym.
Właśnie dzięki temu od czasu od czasu zdarzało mi się rozmawiać z grupami rodziców, jak w tamten deszczowy wieczór w Seattle.
Naukowcy niestety wciąż o mózgu wiedzą zbyt mało. Ale to, co wiemy, daje nam spore szanse na wychowanie bystrych i szczęśliwych dzieci. Ta wiedza ma też duże znaczenie — bez względu na to, czy masz już malucha, właśnie dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży, czy może znalazłaś się w sytuacji, kiedy musisz wychować wnuka. Dlatego z przyjemnością odpowiem w tej książce na ważne pytania, które zadali mi rodzice — a także rozprawię się z kilkoma wielkimi mitami. Oto kilka moich ulubionych:
Mit: Puszczanie twojemu nienarodzonemu dziecku muzyki Mozarta poprawi jego zdolności matematyczne.
Fakt: Twoje dziecko będzie po urodzeniu pamiętało muzykę Mozarta — łącznie z wieloma innymi rzeczami, których dźwięk usłyszy lub których zapach czy smak poczuje w brzuchu mamy (patrz: „Dzieci pamiętają”, s. 46). Jeśli chcesz, żeby w późniejszych latach dobrze sobie radziło z matematyką, najlepsze, co możesz zrobić, to jak najwcześniej nauczyć je panowania nad impulsami (patrz: „Samokontrola”, s. 136).
Mit: Odtwarzanie niemowlęciu lub bardzo małemu dziecku językowych DVD wzbogaci jego słownictwo.
Fakt: Niektóre nagrania DVD wręcz zawężają zasób słownictwa malucha (s. 188). To prawda, że liczba oraz zakres słów, jakich używasz, mówiąc do swojego maluszka, zwiększają zarówno jego zasób słownictwa, jak i IQ (patrz: „Rozmawiaj ze swoim maluszkiem — dużo!”, s. 163). Ale słowa muszą pochodzić od ciebie — prawdziwej, żywej ludzkiej istoty.
Mit: Pracę mózgu dzieci od 3 lat wspomagają lekcje francuskiego, pokój pełen zabawek edukacyjnych oraz wideoteka edukacyjnych DVD.
Fakt: Chcesz pomóc małemu mózgowi? Prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie na świecie to zwykłe tekturowe pudełko, zestaw kredek i dwie godziny. Najgorsze to prawdopodobnie twój nowy plazmowy telewizor (patrz: „Niech żyje zabawa!”, s. 168).
Mit: Powtarzanie dzieciom, że są bystre, doda im pewności siebie.
Fakt: To zmniejszy ich motywację do pracy nad trudniejszymi problemami (patrz: „Co się dzieje, kiedy mówisz «Jesteś taki bystry!»”, s. 178). Jeśli chcesz, żeby twoje dziecko dostało się na dobre studia, chwal je raczej za wysiłek.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
John Medina
-
Tytuł oryginału:
Brain Rules for Baby
-
Liczba stron:
362
-
Wymiary:
145x205
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-08-04870-2
-
Tłumacz:
Anna Sak
-
Rok wydania:
2012