Wprowadzenie do książki
Duch równości
Dlaczego niektórzy całe życie szukają swojej szansy - a inni codziennie je wykorzystują?
Jeśli chcemy myśleć jak wizjonerzy, nie może nam w tym przeszkadzać „brutalna rzeczywistość” czy cokolwiek, co podobnie nazwiemy. O wiele bardziej potrzebna jest nam silna dawka zwątpienia w rzeczywistość albo ignorowania jej. Aby rozpoznać drogi wiodące do celu, które biegną poza codzienną, nieco ogłupiającą rzeczywistością – czyli właśnie dostrzec szanse – musimy połączyć odbierane przez nas sygnały na temat rzeczywistości z produktami naszej nieograniczonej wyobraźni. Dlatego burzę mózgów, w której ktoś trzeźwo proponuje: „No a teraz popatrzmy na to realnie!”, możecie sobie natychmiast podarować. Istnieje przecież pewien szczególny stan, w którym rzeczywistość naprawdę nie odgrywa żadnej roli.
To stan, w którym się znajduję, kiedy jestem zakochany. Zakochany – ale także w sobie, w ludziach, z którymi dzielę życie, w otoczeniu, w świecie... Występuje – przynajmniej u mnie – bardzo rzadko i mogę go opisać tylko jako chwile jedności z sobą samym i wszystkim, co mnie otacza; momenty, w których czuję owo osobliwe uskrzydlenie, kiedy wręcz wchłaniam z każdym oddechem, raz po raz, energię życia. W takim właśnie stanie odczuwacie głęboką wdzięczność po prostu za to, że żyjecie; to wtedy macie aż na całym ciele gęsią skórkę, choć przecież nie jest Wam zimno.
Nie tak głęboko przejmujący, ale za to bardzo kreatywny, jest także silny pociąg do gier. Jestem prawie pewny, że gdybym sobie na to pozwolił, byłbym dziś notorycznym hazardzistą i częstym gościem w kasynie. Znam siebie na tyle dobrze, aby wiedzieć, że pod tym względem muszę się kontrolować. Mój pociąg do gier, dzięki Bogu, nie ogranicza się jednak do gry o pieniądze przy ruletce, lecz wyraża się przede wszystkim w tym, że – zwłaszcza, jeśli chodzi o moje przedsięwzięcia biznesowe – próbuję robić coś czasami bez najmniejszych planów, zupełnie spontanicznie, z czystej radości gry. Oczywiście, że chcę wygrywać, czyli robić dobre interesy, dzięki którym mam coraz większe pole do działania i jestem coraz dalej na drodze do upragnionego celu. To część gry.
Podejścia gracza do życia jest tym bardziej interesujące, im lepiej gracz działa. On nie reaguje na bodźce, tylko je tworzy. Jest ofensywny, dobrowolnie podejmuje wyzwania, bywa nieprzewidywalny. Gracz nie uzasadnia swoich działań, on po prostu je podejmuje i nie chodzi tu już tylko o pieniądze – wszystko jedno, ile coś kosztuje, ważniejszy jest przecież sukces. To jest chwila, w której rzeczywistość nie gra roli, a nasze świadome, czyli w pewnym sensie urojone przymusy i ograniczenia się nie liczą. Dokładnie tak samo, jak w stanie alfa lub w miłości – w czasie gry jesteśmy wolni, a wewnętrzna, duchowa wolność jest podstawowym warunkiem tego, abyśmy dostrzegli naszą szansę.
Doświadczałem często bardzo interesującego faktu: zauważałem mianowicie, że niska ocena stanu finansowego na początku gry czy też przedsięwzięcia jeszcze bardziej prowadziła do (odpowiednio większego) odpływu środków finansowych. Kiedy koszty gry nie są istotne, pozwalamy sobie po prostu na odwagę. A kto myśli odważnie, ten znacząco pomnaża swoje szanse na sukces.
Stan alfa, miłość i nastrój do gry. Rzadko osiągają one swoje szczyty, ale ja wierzę, że można osiągnąć pewien stały stan, który byłby swego rodzaju mieszanką tych trzech; taki beztroski stan alfa, w którym niektórzy ludzie znajdują się nieustannie lub przez większość czasu. Są to ci ludzie, których życiowe dokonania rzucają nas wszystkich na kolana bądź napełniają trwogą; ci, którzy mają za sobą ekstremalne drogi i którzy zawsze wyprzedzają wszystkich o włos. To dzisiejsi miliarderzy, a wcześniej drobni kryminaliści, taksówkarze awansujący na ministrów, pucybuci wybierani na amerykańskich prezydentów. Te dzieci szczęścia widzą i wykorzystują codziennie szanse, których inni ludzie szukają całe życie.
Nie ma to nic wspólnego z przypadkowym zostaniem królem. Ten rodzaj szczęścia, który mam na myśli, kiedy mówię o dzieciach szczęścia, jest o wiele bardziej stanem bycia szczęśliwym niż efektem działania jakiegoś szczęśliwego trafu. Jest sposobem życia, który umożliwia człowiekowi ciągłe odkrywanie i wykorzystywanie swoich szans. Dziś nazywamy to spełnieniem. W tej książce chodzi właśnie o dzieci szczęścia i ich szczególną umiejętność dostrzegania szans. Ci ludzie przecież jakoś to robią, w jakiś sposób zmuszają swoje szczęście, by z nimi zostało, wypracowują sobie szanse. Nie wmawiajmy sobie, że komukolwiek szczęście ciągle spada z nieba. Ale jak oni to robią?
Jedno jest pewne: w życiu nie da się niczego zaplanować. Planując, zastępujemy jedynie przypadek pomyłką, bo nasze życie zawsze potoczy się inaczej, niż przypuszczamy. Dzieci szczęścia nie mają jakiejś doskonalszej metody i lepszego planu. O wiele bardziej wierzę w to, że szczęśliwy może być ten, kto wykształci w sobie szczególną zdolność do rozpoznawania i wykorzystywania swoich szans.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Hermann Scherer
-
Tytuł oryginału:
Glückskinder: Warum manche lebenslang Chancen suchen - und andere sie täglich nutzen
-
Liczba stron:
256
-
Wymiary:
145x205
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-60968-21-5
-
Tłumacz:
Anna Makowiecka
-
Rok wydania:
2012