Kup cały komplet !
Wprowadzenie do książki
Programy Rodzinne Twoich Chorób
- Czy nasz mózg jest komputerem doskonałym?
- Jeśli tak dlaczego podsuwa nam choroby?
Według koncepcji Totalnej Biologi, na której opiera się autor, choroba jest idealnym rozwiązaniem mózgu, aby utrzymać nas przy życiu. Ale jeśli choroba to odpowiedź, wówczas kto zadaje pytanie? Prawdziwe uzdrowienie to odnalezienie siebie. Obierając tę ścieżkę każdy z nas odnawia dialog ze swoim wnętrzem skrywanym na samym dnie komórek i uwalnia się od wspomnień rodowych i niekorzystnych programów rodzinnych, które są kluczem do znalezienia rozwiązania.
Ze wstępu do książki Programy Rodzinne Twoich Chorób
Fernand, mój wuj ze strony ojca, najpierw ożenił się z Lucienne, która zmarła będąc w wieku, w którym zmarła Reine. Później, pomimo smutku, związał się z inną kobietą, z którą miał trzy córki. Najbardziej odnajduję siebie w przeznaczeniu jednej z nich.
Frederiąue skończyła studia medyczne. Później poznała mężczyznę, któremu urodziła syna. Mężczyzna ten zniknął. Dziecko, w sensie biologicznym, zostało osierocone.
W grudniu 1995 roku złożyła wizytę rodzicom i opowiedziała o swojej niedoli jednej z sióstr w jej pokoju dziecinnym na pierwszym piętrze domu. Jej dziecko zaczęło płakać czymś zaalarmowane. Nie sposób było go uspokoić i Fernand krzyknął, prosząc o pomoc jego młodą mamę. Nie uzyskał jednak żadnej odpowiedzi. Wszedł następnie na górę do pokoju, w którym dyskutowały siostry. Zastał w nim swoje córki leżące w śpiączce na podłodze. Dla wszystkich była to ogromna katastrofa. Dla mnie również i obsesyjnie zadawałem pytanie: „Dlaczego tak się stało?”
Czy zatrucie gazem węglowym przez stary piec miało sens? Oczywiście, ponieważ siostry leżały w bezruchu. Przeprowadziłem wówczas śledztwo analizując mozaikę rodzinną i odpowiedź stała się oczywista: dwie z sióstr mojej babci zostały deportowane i zagazowane w Auschwitz.
Proszę! Znów historia pamięci rodzinnej.
To wyjaśniało, dlaczego urodziłem się z astmą.
Mózg, który nigdy się nie myli, dawał mi rozwiązanie. Urodziłem się z problemami płucnymi, ponieważ w medycynie skurcz uniemożliwia oddychanie. W biologii totalnej było to natomiast rozwiązanie pozwalające nie wdychać toksycznego powietrza komory gazowej.
Moja choroba przyszła jako rozwiązanie dla podświadomego stresu tych dwóch zmarłych, a Frederiąue wyrażała to cierpienie rodzinne w inny sposób.
Przyglądając się wspomnieniom z mozaiki podświadomości rodzinnej trafiłem na zgoła śmieszniejsze historie.
Martial był z zawodu garbarzem: ja urodziłem się z egzemą i ożeniłem się z dziewczyną, która miała sklep z wyrobami ze skóry; spłodziłem dziecko Titou, której nazwisko w dialekcie jurassien znaczy „garbarz”.
Gdzie jest w tym wszystkim przypadek? Nie było już dla niego miejsca w moim życiu.
Wówczas... pewnego dnia w małym paryskim barze poznałem mężczyznę, Alexandro. Słyszałem już wcześniej o mądrości i przenikliwości jego żartów. Jego skromność sprawiła, że zaczerwieniłem się, i to więcej niż raz.
W tamtym okresie dopiero zaczynałem rozumieć pewne rzeczy. On instynktownie wiedział wszystko i jeszcze więcej. Był niczym małe dziecko słuchające o rzeczach, których, jak twierdził, nie znał, dziękując każdemu, kto go „tego uczył” i to było wspaniałe. Bardzo szybko zapragnąłem częściej się z nim widywać i pracować z nim. Pokazywał mi, w jakim stopniu był w stanie wejść w kontakt z podświadomością innych i przekazywać informacje jeszcze szybciej.
Pewnego dnia zaproponował mi, do tej pory nie wiem dlaczego, spotkanie z szamanem Josephem, jednym z jego przyjaciół lekarzy, bułgarskim Żydem, który po wielu przygodach schronił się w Meksyku.
- Celem tej podróży jest twoje spotkanie z Josephem, który ma inną wizję choroby niż ludzie zachodu. Dla niego choroba jest wyrazem konfliktu. Mój przyjaciel Bułgar ma wizję totalną medycyny. Przedstawię ci go. Zna on bardzo dobrze medycynę zachodnią, ponieważ studiował ją dwa razy na uniwersytetach. Swój pierwszy dyplom z medycyny zdobył w Bułgarii, gdzie się urodził. Następnie, z powodów politycznych, musiał uciec z kraju ze swoim bratem. Schronili się w Izraelu, gdzie dorywczo pracował jako portier w hotelu, kurier i asystent lekarza. Później przyjechał do Francji. Jego zagraniczny dyplom nie został nostryfikowany. Zaczął więc wszystko od nowa w małej miejscowości na południu Francji, gdzie go poznałem. Interesował się wszystkimi systemami bazowymi i razem wykonaliśmy ważną pracę nad tarotem i medycyną. Jego sposób postrzegania rzeczy jest zbyt ezoteryczny dla tradycjonalistów medycyny. Wolał więc zamieszkać w Meksyku, gdzie wszedł w kontakt z szamanami i kontynuuje swoje badania nad fundamentalnymi prawami wszechświata.
To był pierwszy raz, kiedy Alexandro mi o nim mówił. Miałem prostą wizję złożonego mężczyzny i nie rozumiałem jeszcze nic.
Zorganizowałem podróż i uprzedziłem otoczenie, że będę nieobecny. Nie wyobrażałem sobie, w jakim stopniu te kilka dni mnie zmieni, zarówno wewnętrznie, jak i na poziomie praktyki medycznej.
W dniu wylotu spotkałem się z Alexandro na lotnisku. Był on ubrany w bardzo specyficzny sposób. Można by powiedzieć, że wyszedł prosto z jednego z filmów Antonio de Vareza: niebieskie spodnie, biała koszula bez kołnierza, jakby się pozbył wszelkich ograniczeń, oraz duży granatowy płaszcz.
Poprosił mnie, bym cały czas był koło niego, bym nie zostawiał go nawet na sekundę. Myślałem, że za tą prośbą kryje się jakiś rytuał albo ważna symbolika. Później jednak zdałem sobie sprawę, że był on totalnie zagubiony w labiryncie lotniska. Jako dziecko, którym umiał pozostać, był pod wrażeniem rozmachu i magii tego miejsca. W oczekiwaniu na wejście na pokład powiedział stanowczo: - Przy Josephie nie powinieneś mówić takim głosem!
Co było nie tak z moim głosem?! Miałem niski głos, który kilka razy spłatał mi figla. Moje słowa dudniły w całym pomieszczeniu, nawet gdy bardzo chciałem być dyskretny. Znałem już jednak wyjaśnienie. Podczas codziennych rodzinnych obiadów rodzice bez przerwy mówili o pracy. Przez lata miałem okropne odczucie bycia niesłuchanym. Wówczas, stopniowo, mój głos zaczął się obniżać, by wreszcie mnie usłyszeli.
Alexandro bezpośrednio i z właściwą mu delikatnością sprawił, że moja podświadomość odpowiedziała: - Twój głos niesie niepokój matki. - Świetnie wycelowana strzała dała natychmiastowy efekt.
Po kilku sekundach wiedziałem, że powiedział prawdę. Co jednak z tym zrobić? Zawsze powtarzał: - Zyskanie świadomości nie wystarczy. - Następnie dał mi do wykonania specjalne ćwiczenie, spytawszy wcześniej, czy jestem gotowy. Aby sprowokować mnie do pracy nad różnymi poziomami mojego ego, wprowadził mnie do dziedziny, którą znał najlepiej, teatru. Kazał mi grać doktora. On był pacjentem. W ogromnym holu lotniska szybko stworzył sztukę, której był autorem. Był w niej również aktorem i spojrzeniem mądrości.
- Doktorze, jestem chory - przemówił głosem starszego człowieka.
- Tak, proszę pana, co panu dolega?
Wówczas przeraźliwie zawył w obecności wszystkich pasażerów:
- Sprawiasz, że się boję, doktorze. Jesteś zbyt oziębły. - Cofał się za każdym razem, kiedy wypowiadałem jakieś słowo. Po pewnym czasie znalazł się w odległości ponad dwudziestu metrów.
- Nie mogę pana przebadać z tak daleka.
- Kto mówił o badaniu? Jestem chory!
W tamtej chwili nie rozumiałem różnicy. Działo się tak, ponieważ lata studiów pozostawiły zimny odcisk na moim spotkaniu z drugim człowiekiem. Musiałem się go teraz pozbyć. Nie rozumiałem sztuki, w której grałem. Nagle, odzyskując głos, poprosił mnie o wysłanie wibracji mojego głosu z serca, nie z gardła. To było trudne zadanie, ale z każdą udaną próbą przesuwał się o jeden krok w moją stronę i cofał się z każdą nieudaną. Po krótkim treningu i terapeutycznym tango znalazł się w moich ramionach.
- Kiedy jesteśmy chorzy, jesteśmy jak dzieci. Weź mnie więc w swoje ramiona jak dziecko.
Nie byłem do tego zdolny. Pokazał mi wówczas, jak to zrobić, i w tym momencie zacząłem płakać.
- Płacz jak dziecko. Masz prawo. - A gdy osiągnął swój cel, rzekł: - Teraz przez dwie godziny nic nie mówię.
To ćwiczenie miało we mnie dobrze wejść, ale nie na poziomie intelektualnym. Miało ono wejść do całego mojego ciała. Czułem gorąco idące w górę po kręgosłupie, niczym wąż. Natychmiast mój rozum przejął pałeczkę, przypuszczając, że tak właśnie wznosi się kundalini, pozwoliłem jednak żyć temu gorącemu gadowi w moim wnętrzu bez dopisywania historii.
Już po dwóch godzinach byłem odmieniony. Mój głos wciąż brzmiał mocno, ale był pozbawiony agresji.
Następnie Alexandro odprowadził mnie w ciszy do hali odlotów. Jakaż to była niespodzianka, gdy ujrzeliśmy przed sobą samolot udekorowany przez małą dziewczynkę, która wygrała konkurs plastyczny: cały wehikuł był jednym cudownym rysunkiem wypełnionym gwiazdami.
Alexandro przerwał ciszę: - To magiczny samolot. Jest odpowiedni na twoje spotkanie z Josephem.
Usiadłem wygodnie w fotelu, a on z twarzą anioła odkrył przede mną całą symbolikę mojego nazwiska: - Widzisz, twoje nazwisko jest specjalne. „H” pośrodku twojego nazwiska sprawia, że jesteś podzielony na dwoje.
Tak dokładnie było. Moja strona kartezjańska i strona artystyczna, które bez przerwy chciałem zjednoczyć.
- A poza tym w kabalistycznym hebrajskim, znaczy ono „sługa Boga”.
Cóż za program! To tak, jakby moja podświadomość od zawsze to odczuwała. Mimo to byłem zbity z tropu w obliczu tych niesamowitych rzeczy.
- Jak mu służyć?
- Tylko działać, być znakomitym i robić swoje.
Każde słowo zasługiwało na tysiące wyjaśnień, ale nie był to odpowiedni moment na zadawanie pytań.
Później, przechodząc z hebrajskiego na grekę, dodał: - „A” jest przedrostkiem przeczącym przed „trzy”. Nie możesz zrobić „trzy”.
Wstrząsające było tempo, w jakim podsumował moje życie. To był moment, w którym zdałem sobie sprawę z jego mocy.
Trzecia klasa liceum; trzy razy pierwszy rok studiów. Małżeństwo, w którym byliśmy we dwójkę nigdy nie posiadając dziecka. Później aktualne życie z córką, bez kobiety, kolejny raz nie mogąc zrobić „trzy”.
Po tych wszystkich wyjaśnieniach zasnąłem w hali odlotów. Śniłem o oczywistości rzeczy, a mój sen dał mi poczucie, że jestem na właściwej drodze. Bóg stworzył człowieka na swój obraz; stworzył go doskonałego i choroba była oczywiście doskonałym rozwiązaniem płynącym z mózgu. Wszystko trzymało się kupy. Każdy z nas mógł się uwolnić sam, bez żadnego pośrednika, z poczucia winy, z konfliktów, by być w miłości tej jedności, którą ludzie nazywają Bogiem. Ale co nas uwalniało? W moim śnie i w dziwnym języku, który rozumiałem, jakbym mówił nim od zawsze, otrzymałem taką wiadomość: - To wiedza uwalnia.
Byłem w interaktywnym śnie i mogłem w nim zadawać pytania, które mnie interesowały. Byłem jednocześnie uczestnikiem i mogłem zostać na zewnątrz tego snu, jak ekspansja świadomości, która pozwalała mi być w tym samym czasie w dwóch różnych światach. Wyimaginowany świat mojej refleksji i wyobrażeniowy świat mojego snu. Budząc się opowiedziałem Alexandro o tym dziwnym odczuciu. Przedstawił mi wtedy szerszą wizję rzeczywistości tych dwóch światów.
- Świat wyimaginowany to świat, który sobie wymyślasz. Ten sen jest w rzeczywistości Śnieniem, Rzeczywistością, to właśnie jest wyobrażenie. Nie jest to zatem sen. - I przestał rozwodzić się na ten temat. - Musisz teraz udać się do Meksyku i spotkać z Josephem.
Nie mógł towarzyszyć mi w tej podróży, ponieważ jego harmonogram był zbyt napięty. Uprzedził mnie o pewnych rzeczach i przygotował na spotkanie z szamanem.
Rozstanie przy samolocie było pełne szczerych emocji.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Gerard Athias
-
Tytuł oryginału:
Racines familiales de la "mal a dit"
-
Liczba stron:
210
-
Wymiary:
145x207
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-62842-07-0
-
Tłumacz:
Agnieszka Pająk
-
Rok wydania:
2013