Wprowadzenie do książki
Przeżyłem śmierć
Latem 1992 roku, kierowany potrzebą zrozumienia co dzieje się z nami po naszej śmierci, rozpocząłem poszukiwania osoby, która odwiedziła świat zmarłych i powróciła, by o nim opowiedzieć. Osoby takie nazywa się tymi, którzy przeżyli doświadczenie bliskie śmierci (ang. NDEers), a ja zacząłem poszukiwać tej najlepszej, która mogłaby opowiedzieć najwięcej o tym, jak wygląda „życie po życiu”.
Swoje poszukiwania rozpocząłem wraz z doktorem Raymondem Moodym, powszechnie uznanym ojcem badań, dotyczących sfery zagadnienia bliskiej śmierci. Dr Moody, już jako początkujący student medycyny, zafascynował się życiem po śmierci, gdy usłyszał o historii doktora Georga Ritchiego. Ritchie „zmarł” na zapalenie płuc w szpitalu wojskowym w Teksasie w roku 1946. Ritchie twierdzi, że w momencie, gdy lekarze przykryli jego ciało prześcieradłem, by przekazać je do kostnicy, opuścił swoje ciało udając się w podróż po kraju, mijając z niesamowitą prędkością – a nawet „przelatując” przez – wiele punktów orientacyjnych, które zdołał później rozpoznać. Ostatecznie, Ritchie „świszczącym” pędem powrócił do swojego ciała. Moody’ego całkowicie wciągnęła historia Ritchiego po tym, jak usłyszał ją z jego ust na wykładzie z flozofi. Zaczął zbierać podobne historie, związane z doświadczeniem śmierci klinicznej, które w pewnym momencie stały się treścią wyjątkowo odkrywczej i flozofcznej książki zatytułowanej Życie po życiu.
Wraz z Moodym napisałem książkę The Light Beyond, a dzięki pracy, jaką wykonałem z tym genialnym doktorem, rosło moje oczarowanie tematem doświadczenia z pogranicza śmierci klinicznej. Żartowałem, że moje życie mocno wkroczyło na teren śmierci, i tak było. Ale wciąż pragnąłem dalej drążyć temat – by faktycznie zrozumieć, jak to jest, gdy człowiek umiera, a potem powraca do życia. Postanowiłem, że najlepszym sposobem, by zgłębić moją wiedzę na ten temat, jest skupienie się na historii jednej osoby – jednym wielkim człowieku, który doświadczył śmierci klinicznej.
– Raymond, potrzebuję pomocy, powiedziałem, odwiedzając tego renomowanego lekarza, w jego okazałym gabinecie w Oxfordzie w Alabamie. – Muszę znaleźć osobę, która będzie twoim zdaniem najlepszym przykładem człowieka, znającego doświadczenie z pogranicza śmierci klinicznej.
Szarmancki jak zwykle, Moody zaczął ujawniać najsmaczniejsze kąski. Opowiedział mi kilka zaskakujących historii o różnych osobach, które zmarły i odwiedziły życie pozagrobowe, zanim wspomniał o Dannionie Brinkleyu, człowieku, który doznał doświadczenia śmierci klinicznej. Historia Brinkleya to najlepszy przykład doświadczenia bliskiego śmierci, o jakim słyszałem, wyznał Moody. Nadstawiałem uszy. Obydwaj spotkali się w college’u w pobliżu Aiken w Południowej Karolinie, dokąd Moody udał się z wykładem na temat swoich badań śmierci klinicznej. Brinkley opowiedział Moody’emu swoją historię: Został rażony piorunem, gdy rozmawiał przez telefon. Grom uderzył w pobliżu ucha, przeszywając jego ciało z taką siłą, że gwoździe w jego butach zespawały się z gwoździami w podłodze. Wyrzuciło go w powietrze i wylądował na łóżku, które załamało się pod siłą upadku. W czasie, gdy sanitariusze zajmowali się jego ciałem, Brinkley rozpoczął długą i złożoną nieziemską podróż z innego świata. Ujrzał całe swoje życie, przeżył wszystkie swoje dotychczasowe uczynki, zarówno te dobre, jak i złe, i faktycznie doświadczył namacalnych skutków i konsekwencji swoich zachowań. Poczuł na przykład ból spowodowany kulą, którą wystrzelił w trakcie działań wojennych, jak rozdzierała ona ciało wroga, którego zgodnie z przydzielonym zadaniem, miał zabić. Potem zobaczył skutek, jaki wywarła śmierć tego człowieka na jego rodzinę i poczuł głęboki żal jego żony. Takich przykładów z życia, do których Brinkley powraca myślami, można mnożyć bez liku, przy czym jedno jest bardziej intrygujące, niż drugie.
Wówczas opowieść nabrała zgoła zadziwiającego obrotu. Kiedy lekarze orzekli śmierć Brinkleya, a jego ciało było złożone na specjalnym łóżku, przystosowanym do transportu do kostnicy, przed oczami ujrzał mnóstwo anielskich istot, które ukazały mu jego przyszłość. Podchodziły kolejno ze skrzynkami, otwierały je, by ujawnić tajemnicze wizje tego, co ma się w przyszłości wydarzyć. Nie chcę teraz popsuć wam wszystkiego, opisując szczegóły, przekazane Brinkleyowi; są one wyjaśnione w dalszej części książki. Powiem tylko, że Moody był oszołomiony i zaskoczony dokładnością informacji objawionych człowiekowi, który w tym czasie leżał okryty białym prześcieradłem, bo lekarze dyżurni orzekli jego śmierć.
Tamtego popołudnia Moody wiele opowiadał mi o życiu Brinkleya. Brinkley brał udział w licznych tajnych operacjach dla rządu Stanów Zjednoczonych; powiedział Moody’emu, że pracował jako budowniczy armii i wcale nie miał tu na myśli budowy domów. Natomiast obecnie, po doświadczeniu bliskiemu śmierci, Brinkley stał się innym człowiekiem. W głębi duszy poczuł potrzebę czynienia dobra na ziemi. Ale jednocześnie targały nim sprzeczności. Tak długo wiódł życie pełne przemocy, powiedział Moody, że nawet całe rzesze aniołów nie zdołałyby wypędzić z niego demonów.
Opowieść ta całkowicie mnie wciągnęła i pragnąłem usłyszeć ją do końca, z najdrobniejszymi szczegółami. Oznajmiłem Moody’emu, że natychmiast muszę zobaczyć się z Dannionem Brinkleyem.
To, co wydarzyło się potem, było tylko jednym z wielu zbiegów okoliczności, które pojawiały się przy okazji mojej znajomości z Brinkleyem. Nie minęło więcej niż dziesięć minut, jak jakiś samochód wtoczył się na podjazd Moody’ego, a miejsce kierowcy okupował facet o wyglądzie nieokrzesanego twardziela. Przypominał krzyżówkę jasnowłosego Presleya i Neala Cassady, niczym nieźle zakręconego kierowcy w flmie On the Road (W drodze), Jacka Kerouaca. Wparował do domu bez pukania, krzycząc od progu co sił w płucach:
– Witaj Raymond, jestem w domu!
Zamknął Moody’ego w niedźwiedzim uścisku, niemal pozbawiając go tchu. Przeskanowałem go wzrokiem najszybciej, jak mogłem. Jakże on wyglądał. Miał posturę zawodnika obrony w futbolu amerykańskim, kościsty, nawet do pewnego stopnia wychudzony, z kilkoma zadrapaniami na ramieniu, jakby dopiero co zszedł z boiska. Nosił okulary, które sprawiały, że jego oczy wyglądały na większe niż w rzeczywistości, a kiedy obrócił się i spojrzał na mnie, poczułem się jak cel ataku dzikiego zwierza. Nie było widać żadnych ran na jego ciele wskazujących, by kiedykolwiek został rażony piorunem. Natomiast patrząc na niego, z całą pewnością mogłem powiedzieć, że coś mu się przytrafło.
– Do diabła, ktoś ty za jeden?, krzyknął, osaczając mnie. Nie mam pojęcia, czy zamierzał uścisnąć mi dłoń, czy ją zmiażdżyć, i nie wiedziałem czy powinienem uciekać, czy podać mu rękę. Na szczęście, Moody wkroczył do akcji i przedstawił nas sobie.
W momencie, gdy uścisnąłem dłoń Brinkleya, cały się trząsłem ze strachu i podniecenia, i nadal nie przestawałem się trząść przez resztę nocy. Poszliśmy wszyscy na obiad do Red Lobster, gdzie Brinkley straszył mnie „ niezłym laniem”, jeśli natychmiast się nie zamknę i zacznę słuchać jego historii o zastępie aniołów, które pomogły mu „ujrzeć przyszłość”, kiedy umarł.
Z wyrazu zaniepokojenia, jaki malował się na mojej twarzy, Moody wywnioskował, że byłem tym nieco przytłoczony. Gdy Brinkley odwrócił się, by zawołać kelnerkę, Moody poklepał mnie po ramieniu. – On nie przepada za obcymi, powiedział. – Spróbuj wyluzować. Przywyknie do ciebie.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Dannion Brinkley, Paul Perry
-
Tytuł oryginału:
Saved by the Light: The True Story of a Man Who Died Twice and the Profound Revelations He Received
-
Liczba stron:
200
-
Wymiary:
148x210
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-7377-503-9
-
Tłumacz:
Iwona Maria Madej
-
Rok wydania:
2012