Wprowadzenie do książki
Zdrowie na własne życzenie tom 1
Zanim weźmiemy swoje zdrowie we własne ręce, najczęściej na własnej skórze musimy się przekonać, że największym dla niego zagrożeniem jest przede wszystkim medycyna. I w zasadzie nie ma co się dziwić, gdyż leczenie ludzi i sprzedawanie im leków jest po prostu zarabianiem na chorobach, więc nikt nie jest zainteresowany zdrowiem społeczeństwa, bo nie ma w tym żadnego interesu. Można zatem powiedzieć, że zdrowe społeczeństwo jest hamulcem rozwoju medycyny jako intratnej branży, pod względem dochodowości ustępującej jedynie przemysłowi zbrojeniowemu. By zapewnić sobie stały i pewny rynek zbytu w przyszłości, farmaceutyczno-medyczne lobby postanowiło stworzyć na swoje potrzeby szczególny gatunek ludzi - pacjentów; nabywców leków i usług medycznych. Przyjrzyjmy się kilku najbardziej spektakularnym przedsięwzięciom, zmierzającym do realizacji tego szatańskiego planu.
Służba zdrowia
Instytucję zajmującą się wyłącznie chorobami nazywa się... służbą zdrowia. Czy to pomyłka, czy sprytnie przemyślana intryga, mająca na celu zakamuflowanie rzeczywistości? Heż to ludzkich nieszczęść można by uniknąć, gdyby rzecz nazwać po imieniu - służba chorób. Wówczas wielu by się zastanowiło, czy aby to jest ta instytucja, na którą powinni liczyć, jeśli zależy im na własnym zdrowiu. A tak... skoro lekarz jest przedstawicielem służby zdrowia to znaczy, że musi mieć odpowiednie kwalifikacje, by zajmować się zdrowiem swoich pacjentów, więc... można zaufać mu bez reszty i powierzyć swój najcenniejszy skarb - zdrowie własne, a także najbliższych. Zwłaszcza że samemu podstawowej wiedzy o zdrowiu się nie ma, bo niby skąd? Przecież nie uczą tego w żadnych szkołach. Naiwni sądzą, że na studiach medycznych jest taki przedmiot, ale go tam nie ma. Zresztą, do czego byłaby potrzebna wiedza o zdrowiu lekarzowi? Przecież jego zadaniem jest wyszukiwanie chorób potrzebnych do wypisywania recept...
W rzeczywistości lekarz jest po prostu wykształconym dystrybutorem leków na receptę, tym skuteczniejszym, im większe zaufanie mają do niego ich nabywcy - pacjenci. Natomiast w kwestii zdrowia lekarz jest absolutnym ignorantem. No, chyba że z własnej inicjatywy zechce pogłębić swoją wiedzę. Trzeba z satysfakcją odnotować, że takie przypadki zdarzają się coraz częściej. I nie chodzi bynajmniej o „przechrzty", czyli lekarzy „przekwalifikowanych" na tak zwaną medycynę alternatywną, lecz tych, którzy zrozumieli, że choroba nie wynika z niedoboru leków.
Podobnie kłamliwie nazwaną instytucją, jak służba zdrowia, jest Ministerstwo Zdrowia, więc nie ma sensu przekonywać, iż w rzeczywistości jest to Ministerstwo Chorób i Dystrybucji Leków. Inną ciekawą nazwą jest szpital, w którym, jak wiadomo, przebywają wyłącznie chorzy, ale wg definicji „Ministerstwa Zdrowia" jest czymś innym, bo: „Zakład opieki zdrowotnej jest wyodrębnionym organizacyjnie zespołem osób i środków majątkowych, utworzonym i utrzymywanym w celu udzielania świadczeń zdrowotnych i promocji zdrowia". Gdzie tu choroby i chorzy? Samo zdrowie...
Na pierwszy rzut oka takie fałszowanie nazewnictwa może się wydawać mało istotne, ale gdy weźmiemy pod uwagę cel nadrzędny medycyny, tj. stworzenie specjalnego gatunku człowieka - pacjenta całkowicie uzależnionego od leków oraz usług medycznych, to okazuje się, że utożsamianie leczenia ze zdrowiem ma swój sens, gdyż zapewnia farmaceuryczno-medycznemu lobby osiąganie coraz większych zysków. Bez pacjentów ten biznes po prostu szybko by zbankrutował, a tak... sami widzimy, jak jest.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Józef Słonecki
-
Liczba stron:
256
-
Wymiary:
145x205
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-935981-1-3
-
Rok wydania:
2014