Wprowadzenie do książki
Lecznicza potęga myśli
Myśląc, uruchamiamy naszą wyobraźnię i budujemy eteryczne myślo-kształty, które wznoszą się świetlistymi kanałami do naszej nadświadomości, gdzie są kodowane na świetlistych niciach-podobnie jak zapis nagranego filmu. Wszystkie myśli, słowa, działania-całe nasze życie jest rejestrowane w nadświadomości. Formują się one w eteryczną matrycę. Każda zakodowana myśl, to jakby zalążek naszej przyszłości. Obraz z upływem czasu energetyzuje się, zagęszcza, aż wreszcie staje się życiową treścią.
W Biblii napisano: „Na początku było słowo, a słowo ciałem się stało”. To prawda. Myśl jest wyrażana słowami. To one tworzą obraz, pierwotny wzór-eteryczną matrycę-plan konstrukcji. Podobnie, jak architekt, który tworzy najpierw szkic budowy, a potem plan, według którego powstaje dzieło, tak my budujemy myśleniem swoją przyszłość w naszej nadświadomości.
Może rzeczywiście siłą woli i najwyższej koncentracji można usunąć konkretną dolegliwość? Ale jak tego dokonać? Jak zobaczyć chore miejsce? Przecież to abstrakcja. W tym czasie nie zajmowałam się jeszcze parapsychologią, postanowiłam jednak spróbować. Moje rozumowanie biegło logicznym torem: „Skoro ktoś (podobno) tego dokonał, i ja, jako taka sama istota ludzka, powinnam potrafić to osiągnąć. Muszę się tylko bardzo postarać, bardzo chcieć i uwierzyć”.
Zaczęłam koncentrować się mentalnie na moim kręgosłupie. Starałam się wyobrazić go sobie na wszystkie możliwe sposoby, na przemian z zamkniętymi i otwartymi oczami. Moje kilkugodzinne zmagania nie przyniosły jednak żadnego rezultatu - niczego nie zobaczyłam. Kiedy mąż wrócił z pracy, poprosiłam go, żeby podał mi książkę Anatomia człowieka. Odnalazłam w niej dużą, kolorową planszę z rysunkiem kręgosłupa i zaczęłam się w nią uporczywie wpatrywać, starając się zapamiętać najmniejszy szczegół. Potem zamknęłam książkę i usiłowałam odtworzyć w wyobraźni rysunek z książki. Ćwiczyłam to wielokrotnie przez jakieś dwie godziny. Bez rezultatu.
Byłam zrezygnowana, pomyślałam sobie: „Co za bzdura! Zobaczyć wnętrze własnego organizmu? Przecież to absurd! Jak mogłam w coś takiego uwierzyć!?”
Odłożyłam książkę i zamknęłam oczy, żeby zasnąć. Czułam się wyczerpana. Leżałam bez ruchu czując, jak powoli robi mi się przyjemnie i błogo, ale nie chciało mi się spać. Po krótkim czasie pod moimi powiekami zaczęła powstawać dziwna jasność.
Mimowolnie skoncentrowałam się na niej i wtedy... z ciemności wyłoniła się mgiełkowa, fiołkowa światłość. Z tej mgiełki na czarnym tle powstawał rysunek czegoś, co przybierało coraz bardziej konkretne kształty. Nie mogłam uwierzyć - to widoczny jak na rentgenie kręgosłup, z tą jedną różnicą, że ten, który widziałam, miał kolor fiołkowy.
Nie od początku zdawałam sobie sprawę, że to obraz mojego kręgosłupa. W pierwszej chwili pomyślałam, że udało mi się odtworzyć planszę z Anatomii człowieka. Ale po chwili zauważyłam, że jest z nim coś nie tak. I wtedy doznałam olśnienia - to nie jest kręgosłup z książki, ale mój własny! Nareszcie widzę siebie. A więc to możliwe!
Zaczęłam bardzo dokładnie, odcinek po odcinku, przyglądać się „rentgenowskiemu zdjęciu”. Zlokalizowałam dwie strefy przesunięć kręgów: niewielką w kręgach piersiowych i znaczną w kręgach lędźwiowych. Nie wyglądało to ciekawie. Po krótkiej chwili podekscytowania i zauroczenia tym rzadkim widokiem postanowiłam przystąpić do drugiego aktu mojego doświadczenia, do samoleczenia. Skoncentrowałam się na odcinku lędźwiowym w przekonaniu, że muszę i potrafię wstawić kręgi na właściwe miejsce. Dosłownie mocowałam się mentalnie z moim kręgosłupem, aż wreszcie zaczęło się coś dziać. Wysunięte kręgi powolutku wsuwały na swoje miejsce. Temu zabiegowi towarzyszył przejmujący ból, ale ani na chwilę nie zmniejszałam stanu napięcia psychicznego, starając się doprowadzić całą operację do końca.
Czuję się w obowiązku wyjaśnić, że określenie „zdjęcie rentgenowskie” nie jest do końca precyzyjnym opisem tego, co widziałam. Obraz nie był płaski, dwuwymiarowy, ale przestrzenny, bardziej niż zdjęcie przypominał hologram, przy czym w zależności od stanu zaawansowania choroby zmieniał się kolor obrazu.
Wreszcie kręgi wskoczyły idealnie na swoje miejsce. Ostry ból powoli zaczął się zmniejszać, aż wreszcie prawie zupełnie ustąpił.
Nie umiem określić, jak długo to trwało, ból i napięcie spowodowały, że straciłam rachubę czasu. Nie otwierając oczu i nie pozwalając sobie na odpoczynek, taką samą procedurę przeprowadziłam w odcinku piersiowym. Ból był już na szczęście znacznie mniejszy, a i wysiłek nieporównywalny, choć może bardziej rozciągnięty w czasie. Ostatni raz dokonałam przeglądu kręgosłupa, uznając, że wszystko jest w porządku. Otworzyłam oczy. Całe czoło miałam zroszone kropelkami potu, może z wysiłku, a może cierpienia. Dłuższą chwilę leżałam nieruchomo, bojąc się poruszyć. Ale w końcu zaryzykowałam nieznaczny ruch. Nie czułam poprzedniego, ostrego bólu, który jeszcze niedawno mi towarzyszył.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Jail Kubacka
-
Liczba stron:
112
-
Wymiary:
176×250
-
Oprawa:
Miękka
-
ISBN:
978-83-920586-5-8
-
Rok wydania:
2007