Rodzicielstwo na luzie
Książka Być rodzicem i nie skonać jest nade wszystko zapisem moich niepowodzeń, klęsk i pomyłek. Przyjaciele śmiali się, kiedy mówiłem, że piszę poradnik wychowawczy: widzieli na własne oczy, jak się miotałem, gdy przyszło mi zajmować się maluchami. [...]
Antidotum na izolację jest proste - więcej przyjaciół, więcej zabawy, więcej imprez. W kupie weselej. Zauważyłem, że rodzicom jest tym łatwiej, im większa gromada otacza ich dzieci. Nie zawracają wtedy głowy. Dziecko w pojedynkę będzie marudzić: „Nuuudzi mi się". [...] Sprawy od razu mają się lepiej, kiedy dzieciaków jest dwójka. Jak zbierze się trójka lub więcej, właściwie znikają z oczu - i o to nam chodzi. Zostawiamy je w spokoju, a co więcej, one nas też.
Być rodzicem i nie skonać to odkrywcza książka kwestionująca ortodoksyjne rodzicielstwo i zachęca do szukania własnych metod wychowawczych. Zgodnie z „leniwą" filozofią autora, opartą na idei D.H. Lawerence''a, im mniej robimy dla dzieci, tym lepiej.
„Parent Guide"
Rodzicielstwo z powrotem staje się frajdą!
Oliver James, psycholog
Ze wstępu do książki
Być rodzicem i nie skonać
Dla mnie idealnym miejscem opieki nad dziećmi byłoby wielkie pole: z jednej strony stałby namiot, w którym podawano by lokalne piwo - to byłoby miejsce spotkań rodziców; po drugiej stronie, trochę dalej, bawiłyby się dzieci. Jedni nie przeszkadzaliby drugim. Trzeba zostawić dzieciom tyle swobody, ile tylko się da.
Jednak życie rodzica na luzie też bywa niełatwe. Dzieci nie zawsze akceptują nasz antykonsumpcyjny model. Domagają się rzeczy. Wkurzają człowieka. Bałaganią. Wrzeszczą i marudzą. Tymczasem matka i ojciec nie potrafią się zgodzić właściwie w żadnej kwestii, począwszy od koloru ścian, a na zachowaniu przy stole skończywszy - i to jest podstawa domowej polityki. Nie widać końca problemów. Czy będzie taką podłością, jeśli odmówimy dziecku zakupu iPoda Nano czy Nintendo Wii, ale za to damy mu na urodziny kłębek sznurka i poradnik Zrób to sam? Czy w szałasie, który dzieciaki wybudują na podwórku, trzeba zaraz zakładać szybkie łącze do internetu? Czy mamy brać nadgodziny, żeby na ferie mogły jechać na narty albo żeby chodziły w drogich adidasach? Czy marudziłbym mniej, gdybym pił mniej alkoholu? Czasami człowiek zaczyna wątpić we własne zasady. Zatem przez najbliższe tygodnie i miesiące będę wam w tej książeczce wykładał przyjazną (mam nadzieję) rodzicowi filozofię wychowania dziecka i co jakiś czas zaznaczał, że nie zawsze jest lekko. Przyznam się też do wielu własnych błędów wychowawczych. Jako podatny na wpadki chaotyczny obibok powinienem lojalnie uprzedzić, że nie należy mnie słuchać. Moi przyjaciele uważają nawet, że sam pomysł, bym komuś udzielał rodzicielskich porad, jest absurdalny.
Mając więc w pamięci to ostrzeżenie, ruszajmy dalej. Wyrzućmy spisy zasad, zapomnijmy, co mówią inni: rozkoszujmy się życiem rodzinnym ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Pracując nad książką Być rodzicem i nie skonać, celowo unikałem lektury publikacji współczesnych guru od spraw wychowania, uważam bowiem, że właśnie ta nowa ortodoksja jest źródłem problemów. Sięgnąłem za to do pism dwóch największych filozofów z epok bardziej skłonnych do refleksji: Johna Locke''a z wieku XVII oraz Jana Jakuba Rousseau z XVIII. Wydaje mi się, że obydwaj dostarczają godnych podziwu przemyśleń na interesujący nas temat. Myśli o wychowaniu Locke''a opublikowano w roku 1693, zaś Emil, traktat Rousseau o naturalnej edukacji, ukazał się w 1762. Jego ideą było uchronić dziecko „od ciosu ludzkich opinii" i pozwolić, by wyrosło na swego rodzaju dziecię natury.
Książka Być rodzicem i nie skonać jest nade wszystko zapisem moich własnych niepowodzeń, klęsk i pomyłek. Przyjaciele śmiali się, kiedy mówiłem, że piszę poradnik wychowawczy: widzieli na własne oczy, jak się miotałem, gdy mi przyszło zajmować się maluchami. Toteż nie staram się wyprodukować jakiegoś przemądrzalstwa; to raczej zbiór refleksji, których celem jest wywołanie dyskusji i umożliwienie rodzicom wypracowania własnego, wolnego od cudzych dyktatów podejścia do życia rodzinnego. Wiele różnych dróg prowadzi do celu. Negując narzuconą nam przez purytańskich przodków ciasną, monolityczną wizję życia, które powinno polegać jedynie na harówce i robieniu pieniędzy, otwieramy przed sobą miliony nowych dróg i wypadamy radośnie na otwartą przestrzeń, nareszcie wolni.
Tom Hodgkinson
North Devon, 2008
Manifest rodziców na luzie
Być rodzicem i nie skonać
• Odrzucamy wizję rodzicielstwa jako ciężkiej pracy.
• Obiecujemy zostawić dzieci w spokoju.
• Odrzucamy wszechobecny konsumpcjonizm, atakujący dzieci od momentu narodzin.
• Czytamy dzieciom poezje i opowieści fantastyczne bez morału.
• Pijemy alkohol bez wyrzutów sumienia.
• Wyrzekamy się purytańskiego podejścia.
• Nie marnujemy pieniędzy na rodzinne wyjazdy i wakacje.
• Rodzic na luzie jest oszczędny.
• Rodzic na luzie jest kreatywny.
• Wylegujemy się w łóżku tak długo, jak chcemy.
• Staramy się nie wtrącać.
• Bawimy się na łonie natury.
• Wyrzucamy dzieciaki do ogrodu i zamykamy drzwi, żeby posprzątać mieszkanie.
• Oboje pracujemy jak najmniej, szczególnie, kiedy dzieci są małe.
• Cenimy czas bardziej niż pieniądze.
• Radosny bałagan jest lepszy niż smętny porządek.
• Precz ze szkołą!
• Nasz dom będzie pełen muzyki i zabawy.
. Do diabła z BHP!
• Bierzemy na siebie odpowiedzialność.
• Jest wiele dróg do celu.
Szczegółowe Informacje
-
Autor:
Tom Hodgkinson
-
Tytuł oryginału:
The Idle Parent: Why Less Means More When Raising Kids
-
Liczba stron:
312
-
Wymiary:
130x175
-
Oprawa:
Twarda
-
ISBN:
978-83-7747-838-7
-
Tłumacz:
Kamila i Robert Sławińscy
-
Rok wydania:
2013