Wprowadzenie do książki

Maszyna tęcz. Z dziennika neurolingwisty

Kilka zdań od autorki polskiego przekładu

   Moja przygoda z Andrew zaczęła się od przypadku, a przynajmniej tak to wyglądało. Chociaż, słyszałam, że nie ma przypadków...
   Jakiś czas temu poproszono mnie o lingwistyczną redakcję paru rozdziałów jego autorstwa. Lubię się bawić słowami, dobierać je tak, by uchwycić sedno myśli, obserwować w jaki sposób język, którego używamy, wpływa na nasze zachowania oraz relacje z innymi. Tych kilka opowiadań, jakie wtedy przeczytałam, poruszyły mnie tak bardzo, że natychmiast chciałam poznać Tego Człowieka i sposób w jaki pracuje. Jego opowiadania mnie zaczarowały. Od wielu łat pracuję z ludźmi i czasem zdarzają się sytuacje, w których mam wątpliwości, czy jestem im w stanie pomóc jako Coach. Do tej pory myślałam, że to kwestia narzędzi. Ze może te, których używam, gdzieś stawiają granice.
   Czytając „Maszynę tęcz" odkryłam wiele. I już wiedziałam, że właśnie Tej Książki brakuje na polskim rynku. Styl pisania Andrew, kwiecisty i pełen humoru, a jednocześnie wypełniony wielkim szacunkiem i miłością do ludzi sprawił, że praca nad polskim przekładem była dla mnie niezwykłą przyjemnością.
   Czerpanie z kart Tej Książki, było dla mnie cudownie ciekawą lekcją. Wiele drzwi, dotychczas zamkniętych, już teraz potrafię otworzyć. Wielu ludziom, bez tej nauki, musiałabym odmówić pomocy.
   Czytając opowiadanie za opowiadaniem wyobrażałam sobie jak Andrew pracuje. Widziałam jak niezwykle uważnie wczuwa się w każdy ton swojego klienta, każdy oddźwięk, jakim rezonują jego struny. Niczym stroiciel fortepianu słucha w skupieniu, by w pewnym momencie szarpnąć tę właściwą. Zdecydowanym, mocnym ruchem, trafia dokładnie w tę strunę, która powoduje dysonans. Gdyby ją tylko potrącił, niewiele by to dało. Gdyby trącał ich wiele - instrument zostałby spisany na straty. Musi szarpnąć mocno. I wie jak mocno trzeba, by poruszyć to, co zastało się w przestrzeni czasu, w nawykach unikania przykrości.
   Wierzę, Drogi Czytelniku, że czytając Tę Książkę odkryjesz Sekrety Mistrza. Tego Ci życzę.

Dorota Hoffmann

   Rzadko kiedy polecam jakąkolwiek książkę, lecz w tym przypadku to dla mnie prawdziwa przyjemność zarekomendować tę właśnie - autorstwa Andy Austina, człowieka o wybitnym umyśle, jednym z najgorętszych serc i ogromnej odwadze na polu neurołingwistycznego programowania (NLP). Co więcej, używa on tego wszystkiego z właściwą sobie perfekcją, kreatywnością i szokującą wręcz swawolą. Jest istnym „Lancem Armstrongiem" NLP; gdyby gdziekolwiek rozgrywano zawody w NLP biorąc najrzadziej spotykane problemy i najbardziej niezwykłych klientów - z pewnością by zwyciężył nie wyjmując nawet rąk z kieszeni.
   Muszę to w końcu stwierdzić, że szeroko pojęte dziedziny psychoterapii, psychiatrii i zmiany osobistej - i niemały kawałek działki NLP - to niestety całkiem niezłe bagno - coś jak bardzo ciemna bezksiężycowa noc, gdy niewiele można dostrzec, i niewiele zrobić, rozjaśniona jedynie gdzieniegdzie drobnymi migoczącymi gwiazdkami, z których większość odbyła gruntowne przeszkolenie w NLP.
   Mówię o tym po niemal pół wieku pracy na tym polu, podczas której doświadczyłem tysięcy prowadzonych przez znanych terapeutów sesji z klientami, również po spędzeniu kilku dziesięcioleci na uczeniu profesjonalnych trenerów prowadzenia szkoleń i publicznych wystąpień na ogólnokrajowych konferencjach w dziedzinie psychoterapii. Większość psychoterapii jest nieskuteczna, wiele z nich jest szkodliwa, i wszystkie one są kosztowne. Najbardziej powszechną odpowiedzią na ten brak efektywności jest oskarżanie klientów o to, że „nie są gotowi na zmianę" oraz topienie ich problemów w różnych dawkach leków, które jedynie zamiatają problem pod dywan, by tam, będąc w letargu, nabrał sił.
   Na tych stronach, Andy daje nam żywe przykłady takich ponurych sytuacji, lecz także pokazuje, jak szybka i efektywna może być terapia i osobista transformacja, jeśli wiesz dokładnie, co robisz, i w jaki sposób postępować. Pomimo 30 lat pełnego zaangażowania w NLP, wiele się nauczyłem z kart tej książki. Ale nie musisz się sugerować moim zdaniem; przeczytaj kilka rozdziałów i przekonaj się sam.

Steve Anderas